Słupscy radni mają coraz więcej powodów do refleksji. Dostarcza im ich ratusz, a najczęściej firmujący go wiceprezydent Marek Biernacki. Ostatnio radnego Jerzego Mazurka zastanowiło pismo wiceprezydenta zakazujące dyrektorom jednostek miejskich i instytucji przedłużania umów z podmiotami zewnętrznymi na najem powierzchni reklamowych na obiektach tych jednostek. Decyzja Marka Biernackiego zdziwiła radnego podwójnie. Z jednej strony ratusz deklaruje oszczędzanie każdej złotówki, a z drugiej, nie chce kilkudziesięciu tysięcy. Radny złożył w tej sprawie interpelację.
Na odpowiedź nawet długo nie czekał, ale – prawdę powiedziawszy – na cóż tu było czekać? Zastępca prezydenta przesłał mu garść ogólników, z którymi każdy może się zapoznać na BIP-owskiej stronie Urzędu Miejskiego w Słupsku. Reklamy mają zniknąć, bo niektóre ustawy wzmacniają narzędzia ochrony krajobrazu. Tym tropem poszła – nikomu jeszcze nieznana – polityka prezydenta Słupska, której celem jest ograniczenie chaosu reklamowego w przestrzeni publicznej. Ba! Innym podmiotom prywatnym przekazane zostaną dobre praktyki w zakresie ochrony krajobrazu lokalnego, których podstawą będą tworzony katalog i uchwały! O tych ostatnich radni wprawdzie nic nie wiedzą, ale – jak widać – brak tych dokumentów nie przeszkadza wiceprezydentowi Biernackiemu w powoływaniu się na nie.
Dodatkowo – by użyczający powierzchni reklamowych na obiektach komunalnych snu spokojnego nie zaznali – wiceprezydent straszy ich konsekwencjami za łamanie przepisów prawa budowlanego. Otóż niektóre reklamy, ale ich nie wymienia, są typową samowolką. Brak wskazań sugeruje: bójcie się wszyscy!
Ale chyba nie wszyscy. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na zabytkową siedzibę władz miasta, by dostrzec na niej „dobre praktyki w zakresie ochrony krajobrazu lokalnego”. Na frontonie ratusza reklamuje się każdą imprezę służącą wizerunkowi prezydenta. Nawet tak widoczny obiekt jak lodowisko wymagał wzmocnienia propagandowego. Cóż, takie mamy czasy. Coraz więcej nonsensów, coraz mniej logiki.
Ryszard Hetnarowicz
