Pod koniec maja wichura powaliła wielką nadrzeczną wierzbę, która rosła nad Słupią przy ulicy Wandy. Drzewo liczyło sobie grubo ponad sto lat i było mocno spróchniałe. Jego usunięcie leży w kompetencjach Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku, który jednak zbytnio się z tym nie spieszy.
Nadrzeczne wierzby w Słupsku pochodzą sprzed I wojny światowej. Większość z nich załamała się wskutek upływu czas lub niesprzyjającej pogody, co często szło w parze. Ze względu na wiek drzewa były spróchniałe i zagrzybione, a przy tym mocno rozrośnięte. Często ciężaru swoich konarów nie potrafiły udźwignąć spróchniałe pnie.
Tak stało się z potężną wierzbą przy ulicy Wandy, rosnącą tuż przy spalonej w latach 60. XX wieku przystani kajakowej. W ostatni dzień maja pod wpływem gwałtownej nawałnicy runęła ona do koryta rzeki, o czym informowaliśmy. Ratusz stwierdził, że usunięcie powalonego drzewa nie leży w jego gestii, lecz Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Przedstawiciel tej instytucji od nas dowiedział się o zwalonej wierzbie i poinformował, że sprawą jej usunięcia zarząd zajmie się jak najszybciej, choć to nie będzie łatwe ze względu na rozmiary i położenie drzewa.
Od tego czasu mija miesiąc, a wierzba jak leżała w wodzie, tak leży. Rzecznik prasowy Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku w rozmowie z nami stwierdził, że jego firma na razie zajęta jest inną bardzo poważną sprawą, ale obiecał, że drzewo zostanie usunięte najszybciej, jak będzie to możliwe.
(opr. jwb)