Miasto nie zgadza się z gminą Słupsk, że to słupski samorząd hamuje w swoim obszarze administracyjnym budowę odcinka drogi mającej docelowo połączyć Słupsk z podstrefą inwestycyjną Płaszewko. Chodzi o 200 metrów przejazdu leśnego w rejonie ulicy Gdyńskiej.
W podstrefie ekonomicznej Płaszewko ruszyła budowa drogi, która docelowo miała dotrzeć do ulicy Gdyńskiej w Słupsku. To największa inwestycja drogowa gminy Słupsk w tym roku, przy czym prowadzona miała być w granicach administracyjnych dwóch samorządów. Gmina wiejska stała się kilka lat temu właścicielem gruntów miejskich, otrzymała ZRID, czyli pozwolenie na budowę, i pozyskała środki na wykonanie drogi. Teraz jednak inwestycja zatrzyma się na granicy miasta i gminy Słupsk. Rada Miejska w Słupsku, zatwierdzając w lutym br. miejscowy plan zagospodarowania „Jodłowa”, zdecydowała, że na odcinku o długości około 200 metrów, będącym przedłużeniem ulicy Gdyńskiej, powstać może jedynie ścieżka rowerowa, a nie droga publiczna, o którą wnioskowała wcześniej gmina Słupsk. Za decyzją radnych przemawiać miały zarówno głosy mieszkańców, jak i uwarunkowania techniczne ulicy Gdyńskiej, która nie byłaby w stanie przejąć ruchu ze strefy Płaszewko. Miasto nie czuje się winne wstrzymania inwestycji na granicy obu samorządów, gmina z kolei mówi o niezgodnościach w MPZ-ecie i wadliwym uchwaleniu planu „Jodłowa”.
– Gmina mogłaby w chwili obecnej wejść na budowę tej drogi zgodnie ze ZRID-em, który posiada – mówi Jarosław Borecki, dyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku – tylko że w tym momencie my musimy przekazać protokolarnie teren, bo w naszej ocenie należy on do miasta, podpisać z gminą umowę użyczenia – możemy to zrobić – i wtedy gmina może wejść i budować. Nie widzę nieprawidłowości. Tak jak mówię, nawet jeśli MPZ-et wszedłby w życie, to i tak ZRID jest nad MPZ-etem, także w żaden sposób byśmy gminę nie zablokowali. Gmina sama zrezygnowała z budowy tej drogi, nie pod naporem naszym ani nie pod naporem radnych.
Wydaje się, że podstawą jest kwestia własności gruntów. W ocenie władz miejskich po wydaniu ZRID-u tereny będące w posiadaniu gminy wróciłyby ponownie do miasta. Natomiast co do samej celowości budowy drogi łączącej strefę z miastem, pojawia się argument o ograniczonej przepustowości ulicy Gdyńskiej i głosach mieszkańców, którzy nie chcą ruchu samochodów ciężkich. Trzeba jednak przypomnieć, że gmina Słupsk planowała na drodze ze strefy jedynie ruch osobowy i komunikację miejską.
– Ulica Gdyńska jest ulicą o słabej nawierzchni, ciasną, gęsto zabudowaną i jeżeli doszedłby tam dodatkowy ruch samochodów ciężkich, co ciężko byłoby upilnować, bo znaki to znaki, a kierowca to kierowca, byłby to dla nas duży kłopot – mówi dyrektor ZIM. – Najpierw musielibyśmy przeprowadzić gruntowną modernizację ulicy Gdyńskiej, która będzie kosztowała wiele milionów, bo trzeba robić wszystko – jezdnię, chodniki, ścieżki rowerowe, wymianę podbudów i wszystkich instalacji podziemnych – a to jest koszt, którego miasto w tej chwili nie poniesie, natomiast zwiększenie natężenia ruchu powoduje w tym momencie zablokowanie nam ulicy Westerplatte. Zresztą już teraz widać, że chwilami jest ona zablokowana. Stąd może być kłopot gminy, bo jest problem z wyjazdem z Płaszewka na ulicę Westerplatte, z wbiciem się zwłaszcza ciężkiego samochodu. W przypadku gdyby kierowcy mogli jechać ulicą Gdyńską, ulica Gdyńska powodowałaby, że na rondzie z ulicą Westerplatte dochodziłoby do zatrzymania ciągu ulicy Westerplatte. Musielibyśmy znowu przeprojektowywać skrzyżowania, robić światła i zmieniać potoki układu. To nie jest takie łatwe.
Dlaczego miasto sprzedało jednak tereny gminie Słupsk, skoro niechętnie patrzy na tę inwestycję. Co mogło wpłynąć na stanowisko miejskiego samorządu?
– Wtedy był inny MPZ-et, miasto sprzedało – zamieniło się na działki – bo była to dróżka wewnętrzna o dużo mniejszych parametrach. My dostaliśmy ulicę Handlową, w wypadku której musieliśmy ponieść bardzo duży koszt naprawy, bo była w złym stanie technicznym. Dlaczego tak się stało? To nie nasza decyzja, my jesteśmy od budowania, a nie od decyzji politycznych. Tak się stało. Nikt nie widział, że ma tam powstać aż takie połączenie, aż taka dzielnica, nikt może nie był świadomy tego, jak to będzie funkcjonować – mówi dyrektor Jarosław Borecki.
Miasto nie przekreśla rozmów z gminą na temat realizacji inwestycji, ale – jak informuje dyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej – musiałyby być to deklaracje, które jasno określałyby, na jakich warunkach miasto mogłoby dopuścić ruch ze strefy Płaszewko. Pomogłaby w tej sytuacji realizacja kolejnej nitki ringu miejskiego w rejonie ulicy Leśnej, jednak to wciąż daleka droga. Aktualnie uchwałę Rady Miejskiej w Słupsku z 24 lutego 2021 roku wojewoda pomorski zaskarżył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku w zakresie naruszenia zasad sporządzania miejscowego planu zagospodarowania „Jodłowa”. (jwb)