Na pomysł, by w Słupsku stworzyć duży park centralny w śródmieściu wpadł niedawno jeden z radnych, który na razie nie chce ujawniać nazwiska. Jako teren jego lokalizacji wskazuje ogródki działkowe pomiędzy ulicami Ogrodową i Paderewskiego.
Ogródki działkowe ulokowano w tym miejscu jeszcze przed wojną. Wtedy nie było to ścisłe centrum, tylko peryferie. Ruch samochodowy – nie tylko w tej okolicy, ale w ogóle w mieście – był minimalny. Zdaniem słupskiego radnego dzisiaj działki owocowo-warzywne w takim miejscu są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. To, że benzynę mamy bezołowiową wcale nie oznacza, że warzywa i owoce, które rosną na działkach nie wchłaniają trujących związków ze spalin samochodowych. Przyjmuje je również ziemia, w której rosną.
Efektem spalania są tylko w niewielkiej ilości azot i tlen, które w naturze są składnikami powietrza i jako takie nam nie szkodzą. Wytwarzana jest również para wodna. Jednak w spalinach te składniki występują w śladowej ilości, bo zaledwie w 1 procencie. Ale już dwutlenek węgla to 10% spalin. Do tego dochodzą trujące węglowodory, które są rakotwórcze, tlenek azotu, który jest głównym składnikiem smogu, a przede wszystkim rakotwórcze związki ołowiu i siarki, którymi zanieczyszczona jest większość paliw. To główne przyczyny, dla których spożywanie warzyw i owoców z takiego miejsca, jak działki przy ulicach Ogrodowa i Paderewskiego mogą przyczyniać się do zwiększania zachorowalności ich użytkowników.
Z drugiej strony, ten duży obszar zieleni wchłania jednak duże ilości dwutlenku węgla i w procesie fotosyntezy przetwarza go na tlen. Dlatego likwidacja tej zielonej wyspy blisko centrum byłaby szkodliwa dla miasta. Stąd propozycja, by utworzyć tam coś w rodzaju nowojorskiego Central Parku, oczywiście w odpowiednich proporcjach. Ta śródmiejska oaza zieleni, utworzona w II połowie XIX wieku, zajmuje blisko 350 ha. Zdaniem radnego pomysł wart jest rozważenia.
(opr. jwb)
