Ponad 120 metrów torowiska i kilkadziesiąt pieczołowicie odwzorowanych składów pociągów – tak wyglądał ogólnopolski pokaz miniaturowych kolejek, który odbył się w Kobylnicy w miniony weekend.
To już druga edycja organizowanego w Kobylnicy ogólnopolskiego pokazu miniatur kolejek. Przez cały weekend miłośnicy pociągów mogli podziwiać elektryczne modele lokomotyw razem z taborem wagonów. Każdy element wykonany jest z niezwykłą dbałością o szczegóły i precyzyjnie odwzorowuje istniejący w rzeczywistości oryginał. Wrażenie robi także sama makieta, po której poruszają się kolejki. Ich budowa niekiedy trwa całymi latami, w zaciszu strychu, piwnicy czy garażu. To żmudny, powolny proces budowy i praca wielu modelarzy nad wspólnym efektem.
Sama pasja modelarstwa kolejowego nie należy do najtańszych. Koszt miniaturowej lokomotywy wynosi nawet tysiąc złotych. Jeden wagon doczepiany do składu to kolejne 80 złotych, a większość posiada ich po kilkanaście. Aby każdy z modeli mógł zostać odpowiednio zaprezentowany, przygotowano makietę ze 120-metrowym torowiskiem. Całość spięto kilometrem kabli elektrycznych i podłączono do specjalnego systemu regulującego ruch.
– Najgorzej jest z rozstawieniem całej makiety, bo wszystko musimy spasować, aby tabor poruszał się w miarę sprawnie i nie wykolejały się wagony – mówi modelarz Tadeusz Włodarski. – Najważniejsze, aby dobrze ustawić miejsca połączeń poszczególnych modułów. Każdy, kto buduje takie styki, postępuje według ściśle określonego szablonu, tak aby połączenia torów zgrywały się co do milimetra.
Sami modelarze twierdzą, że większość z nich zawodowo z kolejami nie ma nic wspólnego, a nawet rzadko z ich usług korzystają. Natomiast swoją pasję traktują jako urzeczywistnienie marzeń z dzieciństwa.
(opr. jwb)
