Słupsk nie tylko ze względu na liczbę parków i skwerów cieszy się mianem zielonego miasta. W planach są kolejne zielone projekty, ale niekiedy warto zadbać o już istniejące. Chociażby w kontekście bezpieczeństwa mieszkańców.
Projektowane oazy zieleni, udogodnienia dla rowerzystów czy działania proekologiczne często goszczą jako tematy w wypowiedziach władz miasta. Gorzej już z dbałością o istniejące obszary. Przykładem tego może być Park Kulturowy Klasztorne Stawy, który powolutku powraca do stanu sprzed rewitalizacji tego terenu. Niektóre oczka wodne wkrótce tak zarosną roślinnością, że przeobrażą się w trzęsawiska i cały park trzeba będzie objąć zakazem wstępu.
Inne obszary zielone również wymagają pielęgnacji, ponieważ stanowią zagrożenie dla poruszających się w ich pobliżu mieszkańców – dla nich bezpośrednio lub dla ich pojazdów. Wystarczy pojechać ścieżką rowerową w stronę Redzikowa, aby natknąć się na kilka takich miejsc. Przykładem niech będzie wyjazd z działek. Jadący tędy rowerzyści mają pierwszeństwo, ale żeby kierowca mógł im to prawo zagwarantować, musi ich zobaczyć. Bez wjechania przodem auta na ścieżkę rowerową jest to niemożliwe. Widok z obu stron zasłaniają gęste krzewy dzikiej róży. Już kilkakrotnie dochodziło tutaj do niebezpiecznych zdarzeń.
Inną zieloną przeszkodą są krzewy i trawy rosnące przy ulicy Lawendowej, a więc w słynnej nie tylko w Słupsku strefie skrzyżowań równorzędnych. Złośliwie chyba rośliny wyrosły sobie na taką wysokość, że przed każdym skrzyżowaniem zasłaniają widok… z prawej strony. Nawet przy prędkości 30 km/h można nie zdążyć zahamować. Niepielęgnowane krzewy stwarzają zagrożenie także w ruchu samochodów po ulicy Romualda Traugutta. Rozrośnięte szeroko nad jezdnią zmuszają kierowców do zmiany pasa ruchu. Ci, którzy tego nie zrobią lub nie będą mieli takiej możliwości, mogą narazić się na poważne uszkodzenie karoserii swojego auta.
To tylko nieliczne przykłady tych specyficznych, ale realnych zagrożeń. Warto zwrócić na nie uwagę, choć czyhają na obrzeżach miasta. (rkh)
