Znajdujący się przy ulicy Kołłątaja plac dworca słupskiego PKS-u od wielu dekad straszy swoją brzydką architekturą. W najbliższym czasie poprawie ma ulec jego estetyka, jednak nie ma na razie planów sprzedaży i zabudowy terenu. Nie zmieni się to nawet po wybudowaniu nowego węzła transportowego.
Znajdujący się przy ulicy Kołłątaja plac dworca słupskiego PKS-u od wielu dekad straszy swoją brzydką architekturą. Dworzec nie wygląda jak w miastach zachodniej Europy, wciąż za to przypomina o swoim PRL-owskim rodowodzie. Mogłoby to się zmienić, tym bardziej, że okolica już się przeobraża. Od kilku miesięcy na terenie pomiędzy ulicami Mickiewicza i Wileńską trwa budowa osiedla Wileńska Park. Również po sąsiedzku rozpoczęła się rozbiórka pawilonu, w którym jeszcze niedawno mieścił się flohmarkt, a w przeszłości bar rybny Tunek. W tym miejscu powstanie kamienica mieszkalna. Czy więc są szanse na wyprowadzenie się PKS-u w inne miejsce i przeznaczenie tego terenu pod zabudowę?
– Nie – mówi Piotr Rachwalski, prezes PKS Słupsk – ponieważ dworzec powinien być w mieście, gdzie są ludzie, czyli w centrum miasta, gdzie mają oni łatwe dojście. Dworzec jest miastotwórczy i między innymi tyle ten teren jest warty i cenny dla całej okolicy, że mamy tutaj kilkanaście tysięcy ludzi, którzy się przewijają z tego powodu, że jest właśnie dworzec. Oczywiście ten teren jest – można powiedzieć – ciut za duży w stosunku do obecnych potrzeb, dlatego rozpatrujemy różne aspekty jego zabudowy.
Można było mieć nadzieję na przeniesienie dworca autobusowego i miejsca parkingowego na teren mającego powstać w połowie 2023 roku węzła transportowego. Niestety do tego nie dojdzie, bo w projekcie centrum komunikacyjnego Słupska zaplanowano zbyt mało miejsc postojowych dla autobusów. Stary dworzec oferuje ich o wiele więcej.
– Nowy, planowany węzeł nie zaspokoi wszystkich tych potrzeb, ponieważ tutaj mamy kilkanaście stanowisk odjazdowych. Może troszkę za dużo, ale z kolei sześć stanowisk na nowym dworcu bez parkingu, tylko parking dla kilku autobusów, to znów dużo za mało nie tylko w stosunku do potrzeb PKS-u, ale również PKS-ów innych oraz przewoźników prywatnych, którzy mają z tego korzystać – mówi prezes Piotr Rachwalski.
Dworzec więc zostanie na swoim miejscu, jednak jego estetyka ma się znacząco poprawić. PKS postanowił reanimować trupa i w zeszłym roku rozpoczęto już niektóre prace. Zasadzono drzewa przed wejściem do poczekalni i naprawiono stary sypiący się murek oddzielający plac manewrowy od ulicy Kołłątaja. Zamontowano też nowe podświetlane zegary sterowane radiowo zegarem atomowym. Po zmroku dworzec już nie tonie w ciemnościach, bo oświetlają go nowe energooszczędne lampy LED. Zniknęły też charakterystyczne, żółte rurowe odbojniki peronowe, które ograniczały wjazd na stanowiska odjazdowe. Wykonano też remont poczekalni i biura, które przeniesiono z bazy przy ulicy Piłsudskiego. W planach jest też wymiana głównej tablicy z nazwą przewoźnika. Kolejne prace mają się rozpocząć już niebawem.
– Już wiosną ruszymy z przebudową elewacji na dworcu i remontem wiaty, która tutaj w tle jest widoczna. Postaramy się całość jakoś uporządkować, żeby nie straszyła. Mówienie: „wystawmy ratusz gdzieś daleko, bo tylko przeszkadza, można postawić za to domy” – no nie, bo właśnie tego typu rzeczy jak dworce tworzą miasto, powodują, że tu się przyjeżdża i z tego się korzysta. Na pewno staramy się to uporządkować, żeby nie straszyło. Lata zaniedbań i braku inwestycji spowodowały, że faktycznie to miejsce może nie jest zbyt piękne. Jednak postaramy się, żeby się zmieniło, po kolei zazieleniamy je, próbujemy remontować, tak aby ten teren przynosił chlubę miastu – mówi prezes słupskiego PKS-u.
Niestety są też gorsze wieści: w związku z rosnącymi kosztami m.in. paliw, PKS zmuszony jest podnieść ceny biletów. Wzrosną one o około 15-25 złotych w wypadku biletów miesięcznych normalnych i o 1 lub 2 złote w wypadku biletów jednorazowych. Podwyżka zacznie obowiązywać od poniedziałku, 21 marca. (opr. jwb)
