Jazda po słupskich ulicach dostarcza wielu emocji. Część z nich bierze się z dość zagmatwanego układu komunikacyjnego, ale zdecydowanie więcej wiąże się z zachowaniami kierowców.
Niemal każdy dzień na słupskich ulicach zapisuje się kolizjami i stłuczkami. Zasiadający za kierownicami często zwalają winę na nielogiczne, ich zdaniem, oznakowanie układu komunikacyjnego, rzadziej widzą siebie w roli winowajców. Wystarczy jednak włączyć rejestrator, żeby odnotować zachowania stwarzające zagrożenie dla innych. Przykładem tego niech będzie wyprzedzanie samochodu zatrzymującego się przed przejściem dla pieszych.
Kierowcy nie lubią stać w kolejce pod sygnalizacją świetlną. Najlepiej ustawić się jako pierwszy, więc w walce o takie miejsce nie powinna przeszkadzać linia ciągła.
Spieszy nam się tak bardzo, że wykorzystujemy każdą okazję do wyprzedzenia innych użytkowników drogi. Nawet jeżeli stwarza ją pas do lewoskrętu.
Inny pojazd z włączonym lewym kierunkowskazem też nie powinien nam tamować drogi. Szczególnie, gdy jest to autobus czekający na możliwość ominięcia innego auta stojącego na poboczu. My zza niego, bo jesteśmy szybsi, a ten z naprzeciwka… na pewno przyhamuje.
Jeżeli auto mamy nie do końca sprawne, to na przejażdżkę najlepiej wybrać się późnym wieczorem. Nawet o jednym świetle z przodu, bez stopu i kierunkowskazów. Zawsze można się tłumaczyć, że to nagła awaria, a my szukamy całodobowego warsztatu.
Tak jeździ się po Słupsku… Szerokiej drogi!
