Parkowanie na dworcu PKP w Słupsku jest dla mieszkańców nieco uciążliwe. Nawet chwilowy postój, żeby ktoś szybko mógł wysiąść, kończy się kilkuzłotową opłatą. Okazuje się, że miasto nie jest w stanie nic z tym zrobić.
Kto korzystał, ten z pewnością wie jak wygląda parkowanie przed słupskim dworcem PKP. Każde, nawet chwilowe zaparkowanie kończy się kilkuzłotową opłatą. Szczególnie uciążliwe jest to w sytuacji kiedy chce się kogoś tylko „wyrzucić” lub odebrać. Nawet w takim przypadku jest się zawiadamianym o konieczności opłacenia miejsca parkingowego. Dzieje się tak ponieważ cały teren przed dworcem jest własnością PKP Nieruchomości i zgodnie z decyzją właściciela konieczne jest uiszczanie opłaty za każdy, nawet chwilowy postój. Celem tego jest zapewnienie większej rotacji pojazdów na tym terenie.
– Myślę, że jak rozwiążemy problem węzła komunikacyjnego, a mamy obietnicę dyrektora projektu, że do końca 2023 roku wybudowany zostanie nowy obiekt dworca kolejowego, jako miasto będziemy bardzo pilnować kwestii parkowania – zapowiedział Marek Goliński, wiceprezydent Słupska.
W wielu miastach przed dworcami są wydzielone specjalne strefy do chwilowego parkowania nazwane kiss and ride, co w wolnym tłumaczeniu oznacza pocałuj i jedź. Niestety w przypadku Słupska nie zanosi się na to, aby takie rozwiązanie zostało wprowadzone. Ewentualne zmiany – jak sygnalizują kolejarze – mogą pojawić się dopiero w 2023 roku. (opr. rkh)