Ten bal był prawdziwym pożegnaniem z budynkiem, w którym od 44 lat mieściła się miejska placówka kultury. Patronowało mu wymowne hasło „Bo gdy Titanic tonął, to też orkiestra grała…”
Bale karnawałowe w Słupskim Ośrodku Kultury, nazywane również balami przebierańców, zaczęto organizować przed z górą trzydziestu laty. Charakteryzowała je niepowtarzalna atmosfera. Zawsze trudno było o zdobycie miejsca, a wyobraźnia uczestników w kreowaniu strojów dodawała kolorytu. Pomysłodawcą i jednocześnie wodzirejem tej karnawałowej zabawy był Maciej Macko. W tym roku przyszło mu zorganizować i poprowadzić ostatni bal w sali widowiskowej SOK-u przy ulicy Braci Gierymskich. Ilość wspomnień związana z tymi pomieszczeniami, jak twierdzili stali bywalcy balów, przerasta na pewno liczbę par, które w ciągu lat zatańczyły na tym parkiecie. Tym razem też frekwencja dopisała, a w specyficzny nastrój – nostalgiczno-groteskowy – wprowadził balowiczów wodzirej. Pierwszą część karnawałowej zabawy poprowadził zza konsolety dyskdżokeja w stroju kapitana statku. Jaki to statek i dokąd zmierza głosiło hasło: Bo gdy Titanic tonął, to też orkiestra grała… Wśród uczestników balu pojawili się piraci, cyganie, bohaterowie komiksów i filmów fantasy, ale też reprezentanci rożnych grup zawodowych i świata lat dwudziestych ubiegłego wieku. Do zabawy nie trzeba było ich zachęcać. Na parkiecie było tłoczno, ale nikt na to nie narzekał. Ci, którzy chcieli mieć nieco więcej przestrzeni do tańca i potrzebowali nieco orzeźwienia, korzystali z możliwości tańczenia w holu. Pamiątkowe zdjęcia i selfie robiono nie tylko w przerwach między blokami tanecznymi, ale też w trakcie pląsów.
Przerwa potrzebna była także wodzirejowi i to wcale nie na odpoczynek. W garderobie, z pomocą żony i koleżanki, pracowicie przygotowywał się do występu w kolejnym wcieleniu. Tym razem jego wejście na salę zmieniło ją w Gotham City. Taniec Jokera wprowadził element groteskowy do atmosfery balu, ale też wciągnął w nią innych. Ostatecznie wszyscy, bez względu na kostium, spróbowali swoich sił w tańcu Jokera. Później już ta postać z Batmana nadawała rytm zabawie zza konsolety dyskdżokeja. Ale też poprowadziła brawurowe karaoke, w którym miały okazję popisać cię całe grupy przebierańców. Aby nikt nie miał wątpliwości, Cyganie śpiewnie podkreślili, że to oni nimi są. Piratom przyszło zmagać się dziesięcioma stopniami w skali Beauforta, a dwudziestolatkowie z XX wieku przypomnieli, że to już było i nie wróci więcej. Postaci fantasy nie chciały się pogodzić z przemijaniem i życzyli wszystkim „Słodkiego, miłego życia”
Potem w sali zabawa trwała w najlepsze, a na zapleczu nostalgicznie czekała na uczestników niespodzianka. Jej treść nie pozostawiała złudzeń. To był ostatni bal karnawałowy, kostiumowy w sali widowiskowej SOK-u przy ul. Braci Gierymskich. (rkh)