Armatorzy rybołówstwa rekreacyjnego nie zamierzają czekać na decyzję rządu w sprawie rekompensat za zakaz połowów. Pod koniec kwietnia wypłyną jednostkami do dużych portów, gdzie rozpoczną akcję protestacyjną.
Od początku roku ze względu na zakaz połowu na Bałtyku armatorzy rybołówstwa rekreacyjnego nie mogą wypływać w morze. Zakaz będzie obowiązywał przez następne 4 lata. Rybakom na początku obiecano wsparcie w postacie rekompensat za postój w portach. W lutym zaproponowano nawet program pomocowy na kwotę 150 milionów złotych. Skończyło się na zapowiedziach.
– Minister wiedział, że była wtedy w nas moc, bo było świeżo po zakończeniu działalności. Liczył, że po prostu umrzemy, wykończymy się, że nikt nie będzie miał siły protestować, dlatego odciągnął to do 30 marca, a po 30 marca nic nam nie zaproponował – mówi Wojciech Sikorski, armator, członek sztabu kryzysowego rybołówstwa rekreacyjnego. – Później, przy jakichś rozmowach, dostaliśmy pismo, gdzie proponuje nam śmieszne kwoty za złomowanie statków, które nie starczają, w granicach 10 procent wartości tych jednostek. To są kwoty nie do przyjęcia. Od tamtej pory z ministrem jest zamknięty kontakt. Zwracaliśmy się także do rzecznika rządu, pana Müllera, który jest posłem z naszego regionu, ale mimo jego zapewnień, ze coś zrobi, nic się nie wydarzyło. Liczymy, że może w momencie kiedy zaczniemy protestować w strategicznych portach, ktoś się nami zainteresuje i powróci do rozmowy. Zarzuty jednego z posłów, że nie prowadzimy dialogu, są nieprawdziwe. Oczywiście próbujemy wielokrotnie, mamy na to dokumenty. Od miesiąca wydzwanialiśmy po kilka razy do ludzi decyzyjnych w naszym kraju, ale nikt nie chce z nami rozmawiać na ten temat. Czekają – niegrzecznie mówiąc – aż zdechniemy.
Następnym krokiem, który ma zmusić rządzących do reakcji, będzie zapowiadany protest armatorów w strategicznych portach morskich. Dwudziestego siódmego kwietnia blisko 100 jednostek rybackich ma wyjść w morze, aby dwa dni później pojawić się w Zatoce Gdańskiej i rozpocząć blokadę.
– Musimy zebrać się w jednym miejscu, będzie to port Władysławowo, już oficjalnie wysłaliśmy taki list – mówi Wojciech Sikorski. – W porcie Władysławowo będzie sto kutrów, wszystkie kutry z całego Wybrzeża zjadą się tam w poniedziałek po południu. W środę rano rozpoczynamy przejście na Zatokę Gdańską. Im dłużej będzie to trwało, tym gorsze będą działy się rzeczy, wiadomo – determinacja ludzka, desperacja. Wielu armatorów ma w tej chwili około 10-12 tysięcy kredytów miesięcznie do spłacania, a od stycznia tego nie spłacają.
Jak mówi Wojciech Sikorski, armatorzy zamierzają protestować w zatoce do skutku, aż nie pojawią się propozycje pomocy ze strony rządu. Jeśli wsparcie nie nadejdzie, niektórzy w akcie desperacji zamierzają zatopić tam swoje jednostki. (opr. jwb)