Nie tylko ludzie mają problemy wynikające z pandemii koronawirusa. Cierpią na tym także zwierzęta. Schronisko w Słupsku znalazło się w trudnej sytuacji. Wolontariusze mają utrudniony dostęp do czworonogów, brakuje też środków na leki.
Epidemia Covid-19 odbija się na wszystkich dziedzinach życia. Jak się okazuje, nie tylko ludzie mają problemy z powodu nowego zagrożenia. Z powodu koronawirusa cierpią także zwierzęta. Widać to na przykładzie słupskiego schroniska, które zmaga się z trudnościami wynikającymi z wprowadzonych obostrzeń.
– Jest nam zdecydowanie trudniej, natomiast musimy sobie poradzić. Dbamy o to, żeby zwierzakom niczego nie brakowało na tyle, na ile jesteśmy w stanie. Wszyscy cały czas pracujemy, pomimo że furtka jest zamknięta, to za tymi zamkniętymi drzwiami działamy – mówi Marta Śmietanka, kierownik słupskiego schroniska dla zwierząt.
Od kilku dni na teren schroniska mogą wchodzić wolontariusze, jednak w bardzo ograniczonej liczbie. Wszystko odbywa się w wypracowanej formule, z zachowaniem szczególnych zasad bezpieczeństwa. Także osoby zgłaszające się po zwierzęta w celach adopcyjnych muszą dostosować się do obowiązujących restrykcji.
– na dzień dzisiejszy mamy takie ustalenia, że na terenie schroniska przez trzy godziny może przebywać pięciu wolontariuszy. Nie mają jednak oni wstępu do budynku, nie spotykają się z pracownikami, ale mogą pracować ze zwierzakami – mówi kierownik placówki. – Na potrzeby czasu i pandemii zmieniliśmy formułę adopcji. Cały proces adopcyjny w zasadzie odbywa się za pomocą internetu i maila. Skróciliśmy liczbę spacerów do jednego spaceru przedadopcyjnego. Trzeba mieć już konkretnie wybranego zwierzaka, temu właśnie służy korespondowanie przez e-mail. Staramy się wyjść naprzeciw adoptującym.
Schronisko cały czas boryka się z kwestią problemów finansowych, które zostały dodatkowo pogłębione przez epidemię. Wzrost kosztów leczenia i zakupu leków w ostatnim czasie nie poprawił sytuacji przytuliska. Zwykle dużą pomocą okazywały się dobrowolne wpłaty od darczyńców, które teraz niestety maleją.
– Gospodarka niestety mocno się zachwiała i dużo ludzi boryka się z własnymi problemami finansowymi, więc ta pomoc też spływała do nas trochę wolniej. Natomiast z drugiej strony otrzymaliśmy bardzo duże wsparcie w postaci karmy i wszystkim, którzy nas wspierają, bardzo dziękujemy. Mamy takie osoby, które to czynią praktycznie cały czas i tu wielki ukłon w ich stronę – mówi Marta Śmietanka.
Obecnie schronisko najbardziej potrzebuje suchej karmy dla psów i kotów. Cały czas można wpłacać także datki w zbiórkach organizowanych na profilu facebookowym. (opr. jwb)