Sztućce do serwowania i spożywania ostryg czy jagód to tylko niektóre atrakcje nowo otwartej wystawy Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Ekspozycja liczy łącznie 1400 eksponatów, prezentowanych w porządku chronologicznym i typologicznym.
„Przy wspólnym stole, czyli sztućce i akcesoria kulinarne od XVII do XXI wieku” to nowa wystawa zorganizowana przez Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Prezentowane sztućce wykonane zostały w latach 1875-1939 w wytwórniach europejskich – przeważnie niemieckich i polskich oraz angielskich i francuskich. W sumie można zobaczyć ponad 1400 eksponatów, z których 839 pochodzi z odkupionej przez muzeum w 2018 roku prywatnej kolekcji.
– Ponad 300 sztuk to są sztućce z tzw. skarbu Kaiserów, który został odnaleziony w latach 80. XX wieku przy ulicy Traugutta w piwnicy willi. Skarb trafił do nas dokładnie w roku 1987 i prezentuje bogatą zastawę stołową, z czego ponad 200 sztuk to sztućce ze srebra – mówi Joanna Rutkowska z Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.
Na wystawie można zobaczyć zarówno sztućce indywidualne, jak i sztućce specjalistyczne.
– One pojawiły się około XVIII-XIX wieku, kiedy to wzrastała zamożność społeczeństwa, wzrastały kontakty z zagranicą, pojawiały się nowe dania – mówi Joanna Rutkowska – a w związku z tym pojawiały się też nowe sztućce, które umożliwiały spożycie tych dań. I faktycznie były to chochelki do jagód, nożyczki do winogron, specjalne chwytaki do ślimaków czy widelczyki do homarów. Tak więc jest tego tutaj teraz sporo.
Wśród prezentowanych eksponatów znaleźć można m.in. łopatki do pasztetu lub do pomidorów. Pojawiają się także takie sztućce, których użytkowanie współcześnie przysporzyłoby biesiadnikom kłopot.
– Jest ich dużo, aczkolwiek takie, które wzbudzają chyba największe zainteresowanie, to chwytaki do kości. Danie pieczyste, kiedy wchodziło na stół, było podawane w całości i obowiązkiem męskiej głowy rodziny było podzielenie tej pieczeni na części, tak aby każdy z biesiadników mógł się poczęstować. Wiadomo, że to jest gorące, nie ma jak złapać, ciężko pokroić, więc służyły do tego specjalne chwytaki do kości, które – można by powiedzieć – wyglądają trochę jak narzędzia tortur, jednak odpowiednio zdobione łagodziły ten wygląd.
Co ciekawe, wartość sztućców świadczyła o zamożności danej rodziny. Stąd nazwa „zastawa stołowa”.
– Często były one dziedziczone z pokolenia na pokolenie, ale były też świetnym prezentem, czy to zaręczynowym, czy ślubnym, czy z okazji chrztu – mówi Joanna Rutkowska. – I były one kompletowane. Ponieważ zazwyczaj to srebra, więc miały pokaźną wartość. Warto zwrócić uwagę, że sama nazwa – zastawa – bardzo wiele nam mówi, ponieważ jej wartość bardzo często pokrywała zobowiązania finansowe czy majątkowe. I dochodziło czasami do takich sytuacji, że ten majątek trzeba było zastawić w zamian za jakąś pożyczkę. Stąd nazwa „zastawa”.
Wystawa sztućców jest prezentowana na drugim piętrze słupskiego zamku w dwóch salach, których remont dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. (opr. jwb)