Grzyb na ścianach, brak możliwości kąpania psów i bajoro zamiast wybiegu to tylko kilka niedogodności, które uniemożliwiają właściwe użytkowanie schroniska dla zwierząt. Część zgłaszanych wcześniej usterek naprawiono, jednak ciągle wiele pozostaje do zrobienia. A wykonawca tego bubla realizuje kolejne miejskie inwestycje.
W sierpniu informowaliśmy, że słupskie schronisko dla zwierząt okazało się bublem. Sprawą zainteresowała się radna Anna Rożek, a następnie radni klubu Prawo i Sprawiedliwość dokonali oględzin na miejscu. Po tych interwencjach wykonane zostały pewne naprawy, ale ciągle pojawiają się nowe usterki, a część działań naprawczych prowadzona jest nielogicznie. Sytuacja oburzyła radną Annę Rożek, która wystosowała kolejne pismo do prezydent Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej z prośbą o wyjaśnienia i podjęcie działań.
– W sierpniu powiadomiłam panią prezydentkę o wielu usterkach w schronisku i poprosiłam o usunięcie ich – mówi Anna Rożek, radna Rady Miejskiej w Słupsku. – W odpowiedzi pełnej urazy od urzędników miejskich, mówię to z przykrością, bo czasami czuję niemoc, że w ogóle śmiałam zająć się tym tematem. Zaznaczono, że miasto zajmie się tą fuszerką w schronisku do połowy października. Więc postanowiłam w połowie października to sprawdzić. Poprosiłam zaprzyjaźnionych wolontariuszy, żeby ocenili stan schroniska i okazało się, że zostało zrobione bardzo niewiele. Dodatkowo, z przykrością to stwierdzam, wyszły następne usterki.
Okazuje się, że wybieg dla psów nadal przypomina bajoro, a problem śliskich posadzek rozwiązano połowicznie.
– Miasto zakupiło tworzywo na posadzki, podobno takie samo jak do stajni dla koni – informuje radna Anna Rożek. – Jest to tworzywo bardzo grube, a boksy otwierają się do wewnątrz. Zostało ono położone tylko w dwóch boksach, w trzech czwartych danego boksu, a w reszcie boksów nadal zwierzęta się ślizgają. Słyszałam takie argumenty, że dobrze, bo przynajmniej w trzech czwartych boksu się nie ślizgają. Przepraszam bardzo, ale tyle pieniędzy na to poszło, że to powinno być zrobione tak, jak powinno być zrobione i żeby psy miały dostęp do całości. Jeżeli chodzi o klamki, to je naprawiono, ale zepsuły się nowe. W pomieszczeniach pojawił się grzyb, z którym wykonawca próbował walczyć kładąc na tego grzyba farbę. Nawet taki laik jak ja wie, że nie tak się usuwa grzyb. Na budynku schroniska pojawiły się zacieki. System wodny, gdzie kąpane są psy wybija i nie ma możliwości kąpania ich. Nie dosyć, że jest pandemia, nie dosyć, że są zimowe dni, pies się ślizga w boksie, nie może wyjść na wybieg, bo jest teraz bajorem, to nie ma go gdzie nawet wykąpać.
Aktualnie wnioskiem radnej zajmują się urzędnicy miejscy. Jak zapewnia Monika Rapacewicz, rzeczniczka słupskiego ratusza wszystkie zgłoszone nieprawidłowości zostaną wyjaśnione.
– Teraz z treścią pytań i uwag pani radnej zapoznają się odpowiednie komórki organizacyjne ratusza – mówi Monika Rapacewicz, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Słupsku. – Kiedy zostanie przeprowadzona analiza tego pisma oraz oględziny na miejscu, pani radna uzyska na pewno odpowiednią, merytoryczną odpowiedź co do tego, jak urząd miejski w porozumieniu z wykonawcą odnosi się do uwag pani radnej.
Przypomnijmy, że wykonawca schroniska dla zwierząt prowadził także prace związane z modernizacją Emceku. Podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka przyznała, że nie budzi on zaufania włodarzy miasta. Anna Rożek obawia się, że wina za kiepską jakość zakończonej już wcześniej inwestycji może też leżeć po stronie wykonawcy. Szkoda tylko, że nad problem niekomfortowych warunków życia podopiecznych schroniska włodarze pochylają się dopiero wtedy, gdy sprawą zainteresują się także dziennikarze. (opr. rkh)