Ustecki sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pracuje pełną parą. Choć do końca nie wiadomo jak będzie przebiegała impreza, puszki czekają na wolontariuszy, a mieszkańcy i okoliczne instytucje przekazują gadżety na licytacje. Jedno jest pewne – orkiestra w kurorcie zagra jak co roku.
Puszki złożone i sklejone, a gadżety przeznaczone na licytację powoli pojawiają się w usteckim Domu Kultury. Wolontariusze zapewniają o swojej gotowości, więc wszystko wskazuje na to, że 29. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odbędzie się jak zwykle, choć w nieco zmienionej odsłonie.
– Finał bardzo nietypowy i ciągła niewiadoma – mówi Aldona Staszewska-Klimek, dyrektor Domu Kultury w Ustce. – Byliśmy gotowi na 10 stycznia, a teraz mamy nadzieję, że 31 stycznia się uda. Około 80 wolontariuszy jest gotowych do startu, darczyńcy znoszą do nas przedmioty, które mają być licytowane na rzecz WOŚP-u. A oto przykład. Nie możemy podróżować, wycieczki do Paryża nie są wskazany, więc my namawiamy państwa, żebyście zrobili sobie Paryż w domu. Jest taka fantastyczna wieża Eiffla z zapałek. Aż trudno uwierzyć. Ona jest do wylicytowania. Są też prace artystów. Mamy na przykład płytę Piotra Rubika z autografem. Powoli te wszystkie rzeczy do nas spływają i mamy nadzieję, że wszystko będzie się mogło odbyć.
Ustecki sztab ma nadzieję, że uda się tak zorganizować imprezę, aby zachować jej rodzinny klimat. Organizatorzy chcą uniknąć przenoszenia całego wydarzenia do sieci.
– Będziemy robić krótkie licytacje na żywo, bo mamy przedmioty, których atrakcją jest licytowanie wśród społeczności lokalnej, a nie na Allegro, gdzie każdy musi mieć konto, co w jakiś sposób ogranicza – zaznacza Aldona Staszewska-Klimek. – Wiemy przecież, kto na naszych finałach się pojawia. Jest bardzo rodzinnie, cudownie. Teraz będzie trochę inaczej, ale będziemy chcieli temu sprostać.
Być może nie będzie to taki finał, jaki znają już ustczanie, ale nie oznacza to, że nie będzie wyjątkowo. W końcu tego dnia najważniejsze jest dzielenie się na rzecz wspólnego dobra. A to, czy spotkamy się na żywo czy wirtualnie, ma drugorzędne znaczenie. (opr. rkh)