Niepokoją informacje o zamierających starych drzewach w Słupsku. Na terenie rewitalizacji przy ulicy Szarych Szeregów zagrożone są majestatyczne kasztanowce i stuletnia lipa, w alei brzozowej natomiast właśnie powaliły się dwie brzozy. Co trawi drzewa w mieście?
W ubiegłym roku w parku imienia Jerzego Waldorffa nieoczekiwanie runął jeden ze starych kasztanowców stojących od strony ulicy Jagiełły. Przejmujący to widok, kiedy potężny okaz znika z pejzażu miasta. Spore wycinki przeprowadzone zostały natomiast na terenie rewitalizowanych bulwarów nad Słupią, w części związane niestety ze złą kondycją drzew. Jawory, które komponują krajobraz przed Białym Spichlerzem, wymagają leczenia ze względu na zmurszenie części korzeniowej. Niepokoi przy tym stan majestatycznych kasztanowców rosnących tuż przed I Liceum Ogólnokształcącym. Te na pozór zdrowo wyglądające okazy od środka powoli zamierają.
– Po części jest to oczywiście konsekwencja lat ubiegłych, bardzo trudnych lokalizacyjnie warunków, w jakich drzewa rosną, ale też trudnych warunków atmosferycznych ostatnich lat – zimy bez zim, okresów suszy, i to w okresie wegetacyjnym, kiedy ta woda jest najbardziej potrzebna, czy też – tak jak cztery lata temu – rekordowego roku pod kątem opadów. To wszystko powoduje, że drzewa niejako tracą naturalną odporność, co w konsekwencji skutkuje tym, że wdaje się np. jakaś choroba grzybowa, a w środowisku miejskim, trudnym dla drzew, często jest to już dla nich wyrokiem – mówi Paweł Krzemień, kierownik referatu rewitalizacji UM w Słupsku. – Natomiast nie ma też co ukrywać, że toczące się prace, choćby nie wiem, jak ostrożnie prowadzone w obrębie drzew, także skutkują, że na ich kondycję wpływa się w sposób negatywny.
W najbliższych tygodniach po raz kolejny przeprowadzony zostanie pod kątem zdrowotnym przegląd drzew znajdujących się na terenach inwestycji. W wypadku okazów nierokujących poprawy podejmowana będzie decyzja o wycince. Urzędnicy mówią o odosobnionych sytuacjach. Niestety może to także dotyczyć rosnącej przy ulicy Szarych Szeregów pomnikowej lipy.
– Ta lipa jest idealnym przykładem. Naprzeciwko I LO mamy przedwojenną lipę, przepiękną, z bardzo grubym pniem. Lipę, która już od lat wykazuje ubytki w głównej koronie, ma natomiast bardzo rozłożystą koronę nad rzeką. Zrobimy wszystko, aby lipę uratować, aby nie było konieczności jej wycinania, ale mamy też świadomość, że po usunięciu konarów, które są ponad pniem, jej środek ciężkości mocno przesunie się nad rzekę. A to może grozić wywrotem – mówi Paweł Krzemień. – Będziemy dyskutować, jak temu wywrotowi zapobiec i dopiero w sytuacji, kiedy będzie decyzja, że jednak ryzyko jest zbyt duże i lipa może wpaść do rzeki, blokując w niej przepływ – mieliśmy taki przypadek na ulicy Wandy, gdzie potężna wierzba wpadła do wody i potem był problem z jej wyciągnięciem – podejmowana będzie decyzja o wycince. A więc to absolutnie ostateczność.
Prawdopodobnie usunięty zostanie jednak rosnący w rejonie mostu Zamkowego jawor, którego statyka jest już mocno zaburzona. Niepewny jest także los kasztanowca znajdującego się przed budynkiem I LO.
– Zrobimy wszystko, żeby do tego nie doszło. Być może będzie konieczność skrócenia konarów, bo pamiętajmy, że I LO to kasztanowce, że jak ulica Szarych Szeregów, to właśnie kasztanowce i platany. Tak jak wspomniałem, jeśli do tego w ostateczności dojdzie, to w miejsce tego kasztanowca z pewnością pojawi się kasztanowiec, w miejscu lipy pojawi się lipa, w miejscu jaworu pojawi się jawor. Będziemy jednak robić wszystko, mówię „my” jako urząd, ale także jako specjaliści, którzy oceniają w imieniu urzędu marszałkowskiego każde drzewo przed wycinką, aby te drzewa ocalić – mówi kierownik referatu rewitalizacji.
W środowisku przyrodniczym z czasem musi nastąpić wymiana, bo każdy gatunek ma określony wiek zamierania. W znanej wszystkim słupszczanom alei brzozowej niedawno powaliły się dwa drzewa. Czy to początek kresu tej pomnikowej zieleni?
– Dla brzozy brodawkowej określa się ten wiek na poziomie 90-120 lat. Jeśli spojrzą państwo na przedwojenne widokówki, widać już aleję brzozową, więc można założyć, że ma ona w tej chwili około 100 lat i drzewa faktycznie zaczynają dożywać swojego kresu. Można więc liczyć się z tym, że w kolejnych latach po 2-3 drzewa będą dalej wypadać, a naszym zadaniem jest zrobić wszystko, aby kolejne pokolenia wciąż mogły aleją się cieszyć – mówi Paweł Krzemień. – Dlatego będziemy uzupełniać każdy taki wywrot kolejnym drzewem i jeśli będzie to systematyczne, to mam nadzieję, że nie będzie takiego efektu, że w pewnym momencie aleja stanie się aleją łysą i właściwie przestanie być aleją. Ze strony miasta, osób odpowiedzialnych chociażby za projekt klinów zieleni możemy zdeklarować, że będziemy robić wszystko, aby następcze nasadzenia były wykonywane na bieżąco, tak aby faktycznie uzupełniać braki trochę jak w uzębieniu.
Decyzję o tym, czy i które ewentualnie drzewa będą musiały zostać usunięte, specjaliści podejmować będą po okresie, kiedy pojawi się młode ulistnienie, obrazujące kondycję drzew. Ważne także, co przyniosą zabiegi mikoryzacji, czyli szczepienia korzeni drzew specjalnymi mieszankami grzybni w celu lepszego ich odżywienia. W miejsce wyciętych okazów mają pojawić się nasadzenia o wysokich parametrach. (jwb)