K6 INFO – LOKALNY SERWIS INFORMACYJNY REGIONU SŁUPSKIEGO

Drabina do nieba

0

Pan Ireneusz Borkowski to znany mieszkańcom Słupska i regionu społecznik i przedsiębiorca, który chętnie angażuje się w pomoc potrzebującym. Nie każdy jednak wie, że słupszczanin jest także autorem wierszy, którego teksty znalazły się w antologiach poezji.

Na co dzień pan Ireneusz Borkowski prowadzi działalność gospodarczą i angażuje się w pomoc potrzebującym. Słupszczanie i mieszkańcy regionu przede wszystkim kojarzą z nim szyld, pod którym pracuje – Dobroczynny Wóz Irka, tymczasem okazuje się, że w osobie przedsiębiorcy i społecznika skrywa się także poeta. Nie tak dawno ukazał się drugi tomik jego wierszy pt. „Zacerowane wspomnienia”, w których poznajemy go w bogatej odsłonie wrażliwości na drugiego człowieka. Debiutował w 2015 roku zbiorem „Szukam, czego nie zgubiłem”.

Staram się pokazywać świat, który należałoby zmienić na lepszy, bo uważam, że należy dążyć do lepszego, tak abyśmy my byli lepsi i ten świat był piękniejszy, i tak chcę go pokazać – mówi Ireneusz Borkowski. – Miłość jest bardzo ważna, miłość do ludzi. Teraz czasami ta miłość zanika, miłość międzyludzka. Jest zabieganie, gonienie za pieniędzmi, dla mnie jednak nic to nie znaczy. Pieniądze praktycznie nie mają dla mnie wartości, choć – wiadomo – są w życiu potrzebne, ale u mnie pieniądze są zawsze na trzecim miejscu po człowieku.

Pan Ireneusz przyznaje, że miał szczęście spotkać na swojej drodze ludzi, którzy podzielają jego widzenie świata i wartości, którymi się kieruje. Dzieciństwo wspomina przede wszystkim w obrazach dziadków.

Wychowałem się u babci na wsi. Rodzicom było bardzo ciężko, nie mieliśmy tutaj gdzie mieszkać, rodzice tułali się po stancjach. Tak więc wychowywała mnie babcia, aż poszedłem do szkoły w Słupsku. Babcia z dziadkiem przekazali mi takie wartości, jak miłość do drugiego człowieka, uczciwość. Potem, jak już przyjechałem do Słupska, rodzice co mogli, to dla nas robili, na tyle, na ile było ich stać. Jednak o wszystko musieliśmy starać się sami, nie stać ich było, żeby cokolwiek nam dać. Myślę, że to częściowo dobre – mówi pan Ireneusz – bo z doświadczenia późniejszego wiem, że jak za dużo człowiek dostanie od rodziców, a nagle spotyka go nieszczęście, rodziców zabraknie, to nie daje sobie w życiu rady. Uważam, że trochę to dobra szkoła, żeby nie dawać wszystkiego, co się ma, żeby to dzieci zdobywały, hartowały się, bo życie jest, jakie jest i dzisiaj pieniądze są, a jutro może ich nie być.

Przemyślenia, jakimi dzieli się pan Ireneusz z odbiorcami jego poezji, mają źródło w obserwacji świata na co dzień, w tym, czego człowiek doświadcza – stanu ubóstwa, choroby, krzywdy, radości czy spełnienia. W tym kontekście mówi o miłości stwarzającej piękno i obecności Boga.

Wiara jest dla mnie bardzo ważna, podtrzymuje mnie na duchu – mówi Ireneusz Borkowski. – Ja jestem specyficzny. Nie powiem, że wierzę w Boga, że On jest, ja po prostu wiem, że jest. Zepsuł mi się samochód – zajmuję się pomaganiem potrzebującym – i zadzwoniła pani Jola Nitkowska. Mówi: – Jak tam, panie Irku, jak pan sobie radzi? Jest pan w dołku? Dodatkowo rozchorowałem się jeszcze, auto zepsute, załamanie, bo trochę długów było po spaleniu. Mówię: – Tak, jestem w dołku, ale wiem, że Pan Bóg zawsze podaje mi wtedy drabinę. Pani Jola posłuchała, co mówię i powiedziała: – To żeby tak się stało, żeby Pan Bóg dał panu tę drabinę, żeby pan z tego dołka wyszedł.

I wyszedł – dzięki pomocy innego człowieka, który bezinteresownie podarował mu pojazd do prowadzenia dalszej działalności.

Pan Bóg mi nie da za dużo, ja to wiem, przeczytałem to kiedyś w Piśmie Świętym – nie będę miał za dużo, ale na tyle, ile potrzeba, to mieć będę. I tak jest cały czas. Dom się spalił, a nagle znaleźli się ludzie i ten dom na tyle udało się odbudować, żeby w nim mieszkać. Będę się nadal starał i pomalutku, pomalutku go odbuduję. Pan Bóg nie dał mi na tyle, żebym dom aż tak odbudował, aby szastać pieniędzmi, ale i nie dał mi tyle, żebym skończył pod mostem. Ta sama sytuacja była z samochodem.

W poezji autor operuje krótkimi formami, które są jak szybka myśl przeniesiona na kartkę papieru. Rejestruje swoje refleksje, czasami drobiny z życia codziennego, łapie chwile. W centrum zawsze jest człowiek. Dorobek twórczy to dwa tomiki poezji i obecność w kilku antologiach. Pan Ireneusz ma dalsze plany, ale wiążą się one z pozyskaniem sponsora, który okazałby się tą kolejną „drabiną”.

Tak, szczerze mówiąc, liczę na to, bo chcę wydać kolejny tomik, szykuję się do tego. Rozmawiałem z panią Danusią Sroką na ten temat, obiecała mi pomoc w wydaniu trzeciego tomiku. Dopiero pomału go szykuję. Nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że będzie. To taka kolejna moja drabina, może uda się jeszcze ten następny tomik wydać – mówi pan Ireneusz.

Na koniec głos samego poety:

Nie wstydzę się paść na kolana

Prosić o wybaczenie, gdy zbłądzę

Idę po omacku w ciemności

Szukam drogi, na której diabeł ułożył rajskie jabłka”. (jwb)

 

 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.