W piątkowy wieczór, 15 października, w filharmonii Sinfonia Baltica w Słupsku zakończył się 27. Komeda Jazz Festival. Prze z cały tydzień odbywały się koncerty i wydarzenia wpisujące się w obchody 90. rocznicy urodzin Krzysztofa Komedy. Atrakcją programu był czwartkowy koncert Leszek Kułakowski – Witkacy „Narkotyki”.
Tegoroczny Komeda Jazz Festival rozpoczął się 8 października od parady muzyków jazzowych pod nazwą „Happy New Orlean Jazz Parade”. Przeszli oni aleją Wojska Polskiego do ratusza i dalej do parku imienia Jerzego Waldorfa. Aby uczcić przypadającą w tym roku 90. rocznicę urodzin Krzysztofa Komedy oraz 65. rocznicę jedynego koncertu Komedy w Słupsku, przed Miejską Biblioteką Publiczną otwarto skwer nazwany jego imieniem. Wieczorem na scenie słupskiej filharmonii w koncercie „Let’s Fall in Love” najpiękniejsze piosenki o miłości, zaaranżowane przez Leszka Kułakowskiego zaśpiewała Ewa Uryga. Gwoździem programu był jednak czwartkowy koncert twórcy festiwalu zatytułowany „Narkotyki”, w którym „wizjoner jazzu” zmierzył się z wydanym w 1932 roku zbiorem esejów mistrza „czystej formy”, Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Koncert został podzielony wedle rozdziałów dzieła Witkacego na kilka części, które dotyczyły kolejno nikotyny, alkoholu, kokainy, peyotlu, morfiny i eteru. Narratorem wcielającym się w postać „wariata z Krupówek” był znany słupski aktor Jerzy Karnicki.
– „Alkohol załatwia mnóstwo nieporozumień – cytował Witkacego – tak wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Według mnie powinien jedynie być dozwolony, do czasu, artystom i literatom, którzy wiedzą z absolutną pewnością, że w krótkim czasie mogą się »wyprztykać« i że bezwzględnie bez pomocy alkoholu nic by wartościowego nie stworzyli”.
Wpływ „narkotykowej” muzyki wyraźnie udzielił się licznie przybyłej do Pałacu Aureus publiczności. Można było odnieść wrażenie, że przemawia do niej Witkacy pod postacią słupskiego jazzmana, towarzyszących mu muzyków i Jorgosa Skoliosa, którego wokalne popisy mogły doprowadzić do ekstatycznych reakcji.
Jak przyznaje twórca Komeda Jazz Festival, będąc słupszczaninem, nie mógłby tego projektu nie zrobić, chociażby dlatego, że w Słupsku jest największa kolekcja prac Witkacego w Polsce. Ponadto jako miłośnika gór i kultury góralskiej postać Witkacego fascynuje go od lat. Wreszcie nadszedł czas, aby się z nim zmierzyć, choć jest to zadanie trudne, ponieważ Witkacy jest artystą trudno definiowalnym.
– Lubię trudne zadania, żeby zmierzyć się i sprawdzić w różnych okolicznościach i w różnych warunkach. Po przeczytaniu tej książki postanowiłem coś zrobić. Jako słupszczaninowi nie wypadało mi nie odnieść się do tego projektu od strony muzycznej. Zrobiłem to w ten sposób, że słowo inspiruje dalsze działania muzyczne. Słowo jest takim inspiratorem działań muzycznych, które się dzieją po przeczytaniu tekstu. Z książki Witkacego „Narkotyki” wybrałem takie fragmenty, które – uważałem – najbardziej mi odpowiadają do tego, co chcę stworzyć. Chciałem przenieść nastrój, napięcia i przesłanie każdego rozdziału i przełożyć to na dźwięki i zdarzenia muzyczne. Było to zadanie typowo koncepcyjne. Trzeba było poukładać te klocki w taki sposób, żeby odnosiły się do danych zdarzeń – alkoholu, nikotyny – mówił Leszek Kułakowski, pianista jazzowy, dyrektor artystyczny Komeda Jazz Festival..
Festiwal zakończył się 15 października koncertem zatytułowanym „Coltrane” w wykonaniu wybitnego saksofonisty i kompozytora od lat mieszkającego w Niemczech, Leszka Żądło. Artysta za wkład w tworzenie polskiego jazzu, został uhonorowany przez Leszka Kułakowskiego oraz prezydent miasta Krystynę Danilecką-Wojewódzką statuetką Komedera.
Absolutnym finałem był występ Karen Edwards – charyzmatycznej amerykańskiej jazz-soulowej, swingującej pianistki i wokalistki. Najpierw rozbawiła ona publiczność znajomością tematu muzycznego z serialu „Czterej pancerni i pies”, a następnie dała jazzowy show zwieńczony brawurowym wykonaniem utworu „I love you, baby” Franka Sinatry.
Tegorocznej edycji Komeda Jazz Festivalu miłośnicy jazzu z pewnością szybko nie zapomną. (opr. jwb)