Deszczowa pogoda nie sprzyjała niedzielnemu świętowaniu Miejskiego Dnia Pszczół. Realizację wielu przedsięwzięć – przede wszystkim edukacyjnych – trzeba było ograniczyć, a nawet ich zaniechać.
Tegoroczne obchody Dnia Pszczół w mieście wypadły znacznie skromniej niż ubiegłoroczne zorganizowane przed słupską biblioteką przy ul. Grodzkiej. Winna była temu była przede wszystkim pogoda, chociaż i formuła tego pszczelego dnia bliższa była kiermaszowi miodów niż akcji ekologiczno-edukacyjnej. Przy poszczególnych kramach prowadzone były rozmowy między pszczelarzami i osobami zainteresowanymi prowadzeniem pasieki, produkcją miodów i wartościami tego pszczelego produktu. Na stoisku Nadleśnictwa Warcino pojawiały się dzieci, które mogły wziąć udział w leśnych warsztatach lub spróbować swojego szczęścia przy leśnym kole fortuny, które wskazywało tematykę konkursowych pytań.
Wakacje spowodowały, że trudno było o zorganizowane grupy odwiedzające kramy na Nowobramskiej. Poza tym w niedzielę raczej nie można było liczyć chociażby na półkolonistów, nie mówiąc już o przedszkolakach, którzy przejawiają wyjątkowe zainteresowanie życiem pszczół, wyrabianiem figurek i świeczek z pszczelego wosku czy opowieściami o pasiekach i ich pielęgnowaniu. W tę niedzielę szklane ule mogły liczyć jedynie na pojedynczych ciekawskich. Nic dziwnego, że Krzysztof Startek, pszczelarz z Reblina z sentymentem wspominał ubiegłoroczny majowy Światowy Dzień Pszczół.
Wszystkiemu jednak winna pogoda, która nie dopisała… w wakacje. (rkh)
Fot. Ryszard Hetnarowicz