10 czerwca w Warszawie odbędzie się marsz pokojowy z udziałem kilkunastu samorządów, m.in. przedstawicieli gminy Redzikowo i gminy Kobylnica, którego celem jest publiczne wyrażenie sprzeciwu wobec obecnych regulacji dotyczących zmiany granic administracyjnych samorządów. W obowiązującym porządku prawnym gminy poszkodowane terytorialnie nie mają ścieżki odwoławczej od decyzji Rady Ministrów, orzekającej w sposób ostateczny o zmianie tychże granic. Uczestnicy akcji organizowanej pod patronatem Związku Gmin Wiejskich apelować będą o pilne rozpoczęcie prac legislacyjnych nad nowelizacją ustawy o samorządzie gminnym w tym zakresie i uznania woli mieszkańców wyrażonej w toku konsultacji społecznych bądź referendum jako wiążącej dla decydentów.
.
– 10 czerwca pod patronatem Związku Gmin Wiejskich uczestniczymy jako gmina Redzikowo w pokojowym marszu w Warszawie. Chcemy prosić – i wręczyć panu premierowi apel – o pilną zmianę przepisów prawa dotyczącą procedur zmiany granic administracyjnych. My jako gmina Redzikowo jesteśmy najlepszym przykładem tego, że te przepisy trzeba „ucywilizować”, żeby nie było takich sytuacji, że co roku nasz sąsiad może składać wniosek i co roku jesteśmy w tym procesie – mówi wójt gminy Redzikowo Barbara Dykier. – Tak więc 10 czerwca wspólnie z gminami nie tylko z województwa pomorskiego – bo udział zapowiedziały oczywiście Kobylnica, Ustka, Nowa Wieś Lęborska – ale także z gminami wiejskimi z innych rejonów Polski będziemy prosić pana premiera o pilną zmianę tych przepisów.
.
W Warszawie 4 czerwca br. na posiedzeniu komisji wspólnej rządu i samorządu wiceminister Tomasz Szymański zapowiedział skierowanie do konsultacji projektu nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym, w którym zmianie mają ulec procedury dotyczące zmiany granic gmin. Projekt zawiera m.in. rozwiązania ograniczające częstotliwość rozpatrywania przez Radę Ministrów wniosków nieuzgodnionych przez gminy oraz przepisy w sprawie rekompensat finansowych dla gmin, które utraciły część terytorium. W spotkaniu komisji uczestniczyły także przedstawiciele gmin objętych aktualnie procedurą zmiany granic.
.
– Otrzymaliśmy już z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wstępny projekt zmiany tej ustawy, z czego bardzo się cieszymy, bo to już nabiera charakteru poważnych prac. Ten projekt będzie oczywiście poddawany także analizie prawnej w Związku Gmin Wiejskich i będziemy wnosić swoje uwagi i poprawki, ale najważniejsze, że ten proces legislacyjny już się rozpoczął. My jedziemy teraz prosić pana premiera, żeby te działania nabrały szybkiego tempa – mówi wójt Barbara Dykier.
.
Uczestnicy marszu w Warszawie organizowanego pod patronatem Związku Gmin Wiejskich liczą na merytoryczne, a nie polityczne decyzje rządu w zakresie w zakresie zmiany granic administracyjnych. Gmina Redzikowo, która już dwa lata temu przeszła procedurę zainicjowaną przez miasto Słupsk i utraciła część swojego terenu na rzecz wnioskującego, zapowiada, że będzie również wnosić o negatywną decyzję Rady Ministrów w odniesieniu do procedowanego aktualnie wniosku władz miasta o kolejne przejęcie części terenów wiejskich.
.
– Teraz w kręgu zainteresowania miasta Słupska jest nasz teren inwestycyjny we Włynkówku. To 150 hektarów, w tym dużą część stanowią tereny zurbanizowane, gdzie funkcjonują zakłady pracy będące źródłem dochodów gminy Redzikowo. Utrata tego terenu to utrata do budżetu kolejnych 5 milionów złotych. My już dzisiaj borykamy się z problemami finansowymi, bo utrata dochodów z tytułu zmiany granic z 2022 roku to jest 10 milionów złotych – mówimy tu o podatku od nieruchomości, o wpływach z podatku CIT, a jeszcze dodatkowo, co przy każdej okazji podkreślamy, spłacamy zobowiązania zaciągnięte na uzbrojenie tego terenu – informuje wójt gminy Redzikowo. – Ale i nawet w tych obecnie funkcjonujących przepisach są warunki, które powinny być spełnione przez wnioskodawcę. Tu żaden z nich nie jest spełniony, bo nie ma więzi społecznych, kulturowych, a jedyny powód to powód fiskalny.
.
Nie jest sytuacją pożądaną, jeśli samorządy nie wypracowują wspólnego stanowiska w sprawie zmiany swoich granic przed uruchomieniem całej procedury. Jeszcze gorzej, jeśli nie ma nawet próby takiego dialogu, a jedynie jednostronne działanie z góry definiujące potrzeby terytorialne jednego z samorządów. Poszkodowane terytorialnie gminy podkreślają, że w obecnie funkcjonującym porządku prawnym nie są stroną postępowania, nie ma przepisów, które pozwalałyby na odwołanie się od decyzji Rady Ministrów. Żadnych prawnych konsekwencji nie ma też wynik konsultacji społecznych, choć wymóg formalny ich przeprowadzenia istnieje. Brak stabilności terytorialnej stawia pod znakiem zapytania plany inwestycyjne, kondycję budżetową i kierunki rozwoju samorządu.
.
– Nam zależy na zmianie przepisów w tym zakresie, żeby – po pierwsze – z takim wnioskiem o zmianę granic w stosunku do jednej gminy nie można było występować częściej niż raz na kadencję. Po drugie – żeby była ustawowo zagwarantowana kwestia rozliczeń finansowych dla gmin, które z różnych powodów mogą stracić teren, czyli i poniesione nakłady inwestycyjne na dany teren, jak i utracone dochody, które z tego terenu wpływają, bo to jest najważniejsze dla gminy. Po trzecie – kwestia uregulowania konsultacji społecznych, tak aby nie było to różnie interpretowane; czyli najlepiej poprzez referendum w gminie, która jest objęta danym wnioskiem, żeby głos mieszkańców był argumentem decydującym przy podejmowaniu decyzji przez Radę Ministrów. Gdyby tylko takie zmiany nastąpiły w tej ustawie, to myślę, że moglibyśmy mówić o demokratycznym procesie ewentualnych zmian granic. W przedłożonym nam projekcie te zmiany są, ale w mojej ocenie nie zostały one jeszcze jednoznacznie wyartykułowane, czyli wciąż można je interpretować. Będziemy oczywiście wnosić swoje uwagi, ale mamy nareszcie materiał do pracy i to jest najważniejsze.
.
Pojawiają się również głosy wśród samorządowców o potrzebie zewnętrznych badań dotyczących sytuacji w gminach po zmianie ich granic administracyjnych, aby móc ocenić, na ile wdrożone rozwiązania terytorialne przyniosły korzyści ekonomiczne, społeczne czy kulturotwórcze, na ile rzeczywiście wykorzystano nowy potencjał.
.
Joanna Wojciechowicz-Bednarek