Wczoraj zamieściliśmy informację o prośbie mieszkańców Ryczewa, by Zarząd Infrastruktury Miejskiej w Słupsku podjął decyzję w sprawie linii nr 12, której kursy zapowiadają postawione już pół roku temu przystanki. Powodów nieobecności na nich autobusów jest przynajmniej kilka i w zależności od sytuacji władze miasta szermują nimi w odpowiedziach na pytania potencjalnych pasażerów. Jedno jest pewne, włodarze Słupska oczekują od mieszkańców Ryczewa cierpliwości. Szkoda, że nie dają podstaw do zrozumienia tej – jak mnie się wydaje – nowatorskiej polityki planowania przestrzennego. Ba! Nawet nie sygnalizują jej istnienia!
O jaką politykę chodzi? To proste. Władzom miasta – zarówno prawodawczym jak i administracyjnym – zależy na powiększaniu powierzchni Słupska. Najlepiej o tereny zamieszkałe, podatkodajne, ale jeżeli to nie takie łatwe, to chociaż o obszary, które zasiedlenie, zaludnienie będą ułatwiały, a wręcz do tego nakłaniały. Uzbrojenie terenów jest podstawą, ale mało widoczną. Co innego, gdy ścieżce polnej nada się nazwę przysługującą ulicom, a jeszcze lepiej, gdy przy niej postawi się przystanki komunikacji miejskiej. Co one sygnalizują? Przede wszystkim ślą zapowiedź kursowania tymi nazwanymi już ścieżynkami autobusów komunikacji miejskiej. To namacalny dowód dbałości miasta o swoich mieszkańców. Będzie czym dojechać do centrum miasta, dowieźć dzieci do szkół lub przedszkoli, bez kłopotu dotrzeć do miejsca pracy, wrócić z niego do domu, a jak dobrze pójdzie i zagęszczenie mieszkańców na kilometr kwadratowy osiągnie pożądaną liczbę, to może nawet uda się późnym wieczorem wrócić z imprezy w centrum miasta do domu na jego obrzeżach?
Stawianie przystanków autobusowych na pustkowiach takie nadzieje budzi i władze Słupska powinny w tym kierunku działać jak najprężniej. Na przystanki czekają tereny inwestycyjne przejęte od gminy Redzikowo. Chodzi o obszary zlokalizowane w północno-zachodniej części Słupska, po zachodniej stronie ulicy Rejtana i na południe od przedłużenia ulicy Grunwaldzkiej w stronę Strzelina. Tam na przystanki czeka chociażby ulica Miłosza. To na tych terenach mają być wybudowane siedziby firm i trudno sobie wyobrazić, żeby można było do nich dojechać tylko transportem prywatnym. Chociaż z drugiej strony, zainteresowanie miasta skomunikowaniem z centrum przejętej strefy Płaszewko może świadczyć, że wyobrazić sobie można wszystko.
Tak czy inaczej, słupszczanie powinni patrzyć ze zrozumieniem na takie zjawisko, jak nieczynne przystanki chociażby przy ulicy Owocowej. Wszak są one zapowiedzią świetlanej przyszłości. Trzeba tylko cierpliwie czekać i pracowicie… zaludniać tereny wokółprzystankowe, bo na razie „mało nas, mało nas do pieczenia chleba”. Krótko: nie ma ani odpisów podatkowych, ani zysków ze sprzedaży biletów MZK.
Ryszard Hetnarowicz