Drugi dzień nowego roku stał pod znakiem silnych wiatrów z północy w porywach dochodzących do 10 stopni w skali Beauforta. Stan morza spowodował ogłoszenie w usteckim porcie alarmu sztormowego.
Podobnie jak przed rokiem pierwsze dni stycznia przyniosły silny, porywisty wiatr, a ten wzburzył wody Bałtyku. Na całym środkowopomorskim pasie wybrzeża ogłoszony został alarm sztormowy. W usteckim porcie morskie fale z ogromna siłą uderzały w falochrony i bez trudu przelewały się przez niego. Wiejący z północy wiatr tłoczył morskie wody w ujście Słupi i powodował cofkę. Poziom wód w kanale szybko sięgnął stanu alarmowego. Chociaż morze wdzierało się na nabrzeża i zawładnęło niemal całą szerokością usteckiej plaży, nie doprowadziło do takich zniszczeń jak przed rokiem. Wtedy fale wypłukiwały i porywały nawet betonowe kostki z nawierzchni terenów portowych. Tym razem bardziej ucierpiały brzegi ujścia Słupi. Piętrzące się wody naruszyły ich umocnienia. W gotowości alarmowej stały wszystkie usteckie służby i właściciele jednostek zacumowanych w porcie.
– Kutry rybackie muszą być pilnowane, bo zerwany kuter może wyrządzić dużo szkód innym jednostkom i nabrzeżom – mówi Hubert Bierndgarski, bosman usteckiego portu. – Jest alarm sztormowy, więc rybacy muszą być na kutrach i tego pilnować. Niebezpieczna jest też sama woda, która wlewa się na nabrzeża i może też zalewać piwnice i mieszkania. A i nas narażać na duże niebezpieczeństwo.
Był to pierwszy tegorocznej zimy dzień sztormowy na Bałtyku. W nocy wiatr zelżał i chociaż nadal wiał z północy, nie powodował już tak groźnej cofki w portowym kanale. (opr. rkh)