Słupszczanie nie żyją wyłącznie kwestiami bezpieczeństwa w stanie epidemii. Myślą też o przyszłości, a ta wiąże się także z miejskimi terenami zielonymi. Budowa bulwarów nad Słupią oznaczała wycinkę blisko 200 drzew i mieszkańcy miasta nie mogą się z tym pogodzić.
Do prezydenta miasta i radnych trafiła petycja mieszkańców Słupska, których poważnie zaniepokoiła wycinka drzew rosnących nad Słupią. W sumie pod przysłowiowy topór ma pójść blisko 200 drzew, by mógł zostać zrealizowany projekt budowy bulwarów nad Słupią. Program rewitalizacji tej części miasta autorzy petycji nazywają pretekstem do wycinki starych drzew. Nie chcą, żeby te miejsca zamieniły się w kolejny granitowo-betonowy plac. „Popieramy zmiany w okolicy rzeki – piszą słupszczanie – ale uważamy za bezcelowe i szkodliwe dla miasta oraz mieszkańców wycinanie zieleni miejskiej. Drzewa rosnące w sercu miasta oczyszczają powietrze z toksycznych substancji, chronią bulwary przed hałasem, są schronieniem dla ptaków. Latem dają mieszkańcom tak potrzebny cień. Przyczyniają się do niwelowania efektów miejskiej wyspy ciepła i niedających się wytrzymać letnich upałów. Proponowane nieliczne nasadzenia nie zrekompensują strat wynikających z wycinki. Czas się opamiętać i nie niszczyć pod płaszczykiem rozwoju dziedzictwa naszego miasta”.
Autorzy petycji wzywają do natychmiastowego zaprzestania wycinki drzew i zmiany projektu bulwarów. W swych postulatach idą dalej, bo proponują… zamiast drzew wyciąć urzędników. Oczywiście, w przenośni. (rkh)