Miasto zamierza pomóc rodzicom zatrudnionym w zawodach walczących z epidemią COVID-19. Lekarze, pielęgniarki i pozostały personel medyczny będą mogli zostawiać swoje dzieci w świetlicach na czas pracy.
Stan epidemii okazała się być sporym wyzwaniem dla pracujących rodziców. Po zamknięciu szkół i wprowadzeniu zdalnego nauczenia również dla najmłodszych klas wielu z nich stanęło przed problemem zapewnienia opieki swoim pociechom. Nie lepiej jest również w kwestii przedszkoli. Choć nie zostały zamknięte z powodu obostrzeń, to w wyniku braku kadry często nie przyjmują podopiecznych.
– Niestety przedszkola pracują także w ograniczonym zakresie, bo mamy takie, które są ograniczone albo w stu procentach, albo w pięćdziesięciu – informuje Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydent Słupska. – Zależy to od tego, jak wiele osób albo choruje, albo jest na kwarantannie z racji tego, że członek rodziny jest chory albo dziecko, albo są nauczyciele na zwolnieniach lekarskich. To bardzo obciąża rodziców. Mamy tę świadomość , ale z całą odpowiedzialnością mówię, że nie możemy brać tej odpowiedzialności tylko na siebie. Waszej frustracji, którą rozumiemy.
Jednym z rozwiązań tego problemu zaproponowanym przez samorząd jest posyłanie dzieci do świetlic. Dotyczy to jednak przede wszystkim osób zatrudnionych w zawodach medycznych.
– Póki co są czynne jeszcze klasy zerowe i świetlice w szkołach podstawowych – mówi prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka. – Do tych świetlic można przywozić dziecko przedstawicieli tych zawodów, które biorą aktywny udział w walce z Covidem. Myślę o strażnikach, lekarzach, pielęgniarkach, tym personelu, który rzeczywiście na bieżąco pracuje. Te dzieci mogą wtedy być przyprowadzane do świetlicy szkolnej.
Miasto będzie chciało dotrzeć też do młodzieży ze środowiskowych domów samopomocy, które również zamknięto.
– Między innymi takie miejsca jak Dom Sąsiedzki czy świetlice środowiskowe dla dzieci, które korzystają ze wsparcia tych świetlic – dodaje prezydent miasta. – Ba, często w szkołach albo świetlicach korzystają także z posiłków. To wszystko z konieczności zostaje zdjęte w tej chwili i to jest mój niepokój o to, co się będzie działo w tych rodzinach mniej wydolnych, albo mówiąc wprost, nieodpowiedzialnych za swoje dzieci po okresie pandemii. Te dzieci mają często trudniejsze warunki takie egzystencjalne, domowe i też są pozbawione naszej pomocy samorządowej.
Na początek miasto chce dostarczyć potrzebującym dzieciom posiłki, które zwykle odbierały w szkole. (opr. rkh)