Słupscy radni pozostawili na koniec przedświątecznej sesji sprawę uchwalenia budżetu miasta na rok przyszły. Poszczególne punkty zaproponowane przez prezydenta Słupska poddane zostały przez rajców analizie przede wszystkim pod kątem społecznych oczekiwań.
Duży wpływ na montaż finansowy przyszłorocznego budżetu miała pandemia koronawirusa. Władze miasta już wcześniej informowały, że przez zamrożenie gospodarki uszczupliły się wpływy z podatków do kasy miasta. Budżet dodatkowo obciążyły rosnąca płaca minimalna oraz większe wydatki na oświatę. Ogółem dochody zaplanowano na blisko 645 milionów złotych, a wydatki na ponad 690 milionów. Natomiast deficyt w przyszłym roku wyniesie 45 milionów złotych.
– Przyznaję, że po raz pierwszy – jak 33 lata jestem w samorządzie, bo zaczęłam być radną jeszcze w starym systemie w 1987 roku – czuję, że ten optymizm jest przytępiany, niemniej w dalszym ciągu intensywnie będę szukała źródeł wzmocnienia go – mówi prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka. – Dlaczego ten optymizm jest przytępiony? Ponieważ to pierwszy budżet, od kiedy byłam radną i pracuję w ratuszu, gdzie dochody planowane są niższe niż dochody, które mamy uzyskać na koniec 2020 roku. Niższe po raz pierwszy. To nie jest duża kwota, ale jest. Nigdy nie było tak, żeby dochody planowane w przyszłym roku były niższe niż te, które wykonujemy. Co to znaczy? To, że rzeczywiście mamy pewien problem, tym razem wynikający ze skali makro i związany z tym, że zwyczajnie wiele rzeczy jest niepewnych. Ponieważ dzisiaj mamy niepokój, że te dochody są niższe, to w wypadku, gdyby rzeczywiście pandemia koronawirusa nie ustępowała, a dochodzą różne wieści z Wysp Brytyjskich, to mój optymizm będzie musiał dużo szukać inspiracji na siłę.
Większość propozycji radnych odnośnie do zmian w budżecie została odrzucona ze względu na bark środków finansowych. Na 12 propozycji radnych Prawa i Sprawiedliwości uwzględniono jedną. Jeden z wniosków dotyczył bonów dla emerytów.
– Wnioskowaliśmy o 200 złotych bonu dla emerytów 65+ bądź 60+, taki był zapis – mówi radny Tadeusz Bobrowski. – Bony byłyby wydatkowane przez emerytów w naszych ośrodkach kultury i sportu. Pani prezydent, pani skarbnik zrobiły taką adnotację: jeżeli 60+, skutki finansowe 5,2 miliona złotych, jeżeli 65+, skutki finansowe 3,8 miliona złotych. Proszę państwa, to są ludzie, którzy bardzo rzadko wychodzą, szczególnie emeryci z tzw. starego portfela. Chcieliby pójść do filharmonii czy teatru, ale nie pójdą, bo nie mają pieniędzy.
W obecnych warunkach miasta nie stać jednak na wydanie dodatkowych kilku milionów złotych. Natomiast radni Platformy Obywatelskiej zauważają, że deficyt wprawdzie wzrasta, ale wynika on z wydatków inwestycyjnych.
– Miasto żyje, miasto się rozwija i angażuje środki w odpowiednie miejsca, gdzie wcześniej czy później albo przekłada się to na dobro mieszkańców, albo będzie nam po prostu przynosiło zyski. Patrząc na te liczby, należałoby powiedzieć: budżet jest zły. Bo co to za budżet, który zwiększa i tak duże zadłużenie naszego miasta, gdzie przychody nie równoważą się z wydatkami – mówi radny Jan Lange. – Ale musimy się zastanowić, gdzie jest główna przyczyna, czy po stronie dochodów, czy wydatków, czy takimi złymi gospodarzami jesteśmy, czy może inne czynniki mają na to wpływ.
Wśród wymienionych czynników obok pandemii znalazły się też dodatkowe obciążenia nałożone przez państwo. Ostatecznie za uchwaleniem budżetu zagłosowało szesnastu radnych. Siedem głosów przeciw oddali radni klubu PiS. (opr. jwb)