K6 INFO – LOKALNY SERWIS INFORMACYJNY REGIONU SŁUPSKIEGO

Anonimowa uczciwość

0

Niecodzienną przygodę przeżyli słupszczanie i chojniczanie korzystający z kwietniowego morsowania w Bałtyku na wysokości Lędowa. W jednym momencie stracili portfel z dokumentami i pieniędzmi oraz telefon komórkowy, ale jeszcze tego samego dnia odzyskali wiarę w ludzką uczciwość.

Kwietniowy wypad nad morze zaprzyjaźnionych morsów z Chojnic i Słupska mógł się skończyć sporymi kłopotami. O przygodzie, która ich spotkała w Lędowie opowiada znany słupski animator sportu i sędzia lekkoatletyczny Mirosław Gintrowicz.

W niedzielę 7 kwietnia, jak co tydzień, spotkaliśmy się tutaj grupą koleżanek i kolegów morsów – opowiada Mirosław Gintrowicz. – Z tego parkingu ruszamy przez las do morza. Tam się przebieramy i kąpiemy. Tym razem przyjechał kolega z Chojnic odwiedzić groby na cmentarzu i przy okazji chciał się wykąpać. Po kąpieli, kiedy już się żegnaliśmy, on położył dokumenty i telefon na dachu swojego samochodu. Pojechaliśmy w stronę Ustki, gdzie mieliśmy się spotkać na rybie. Gdy dojechaliśmy okazało się, że on nie ma ani telefonu, ani dokumentów. Przypomniał sobie, że zostawił na dachu samochodu i najprawdopodobniej zgubił gdzieś po drodze. Wróciliśmy tutaj moim samochodem. Zaczęliśmy szukać na parkingu. Nic już, niestety, nie było. Kolega odszedł około osiemdziesięciu metrów i tam spotkał dwóch około 20-letnich ludzi, którzy trzymali w rękach jego telefon i właśnie wykonywali połączenie do jego żony. Połączyli się z nią. Była w Ustce na parkingu. Oddali mu telefon, który wiele nie ucierpiał. Dokumentów jednak nie było. Szukaliśmy ich jeszcze kilka minut, ale bezskutecznie. Wróciliśmy, zjedliśmy rybkę i pojechaliśmy do komendy policji zgłosić zaginięcie dokumentów. Było to prawo jazdy, dowód osobisty, rejestracyjny i karty bankowe. Było też około 150 złotych gotówki. Policjant przyjął zgłoszenie, zapisał numery telefonów kolegi i jego żony. Oni wrócili do Chojnic, a ja do domu. Następnego dnia kolega dzwoni do mnie, że policja go powiadomiła o tym, że cały portfel z dokumentami i pieniędzmi co do grosza jest na komendzie do odbioru. Zaproponowałem, że odbiorę ten portfel, ale kolega zaprotestował. On przyjedzie z Chojnic, bo chciałby podziękować i wszystkie pieniądze, które były w portfelu przekazać znalazcy. Niestety, ochrona danych osobowych uniemożliwiła ten zamiar. Policja oddała mu portfel, ale nie ujawniła danych znalazców. Wszyscy byliśmy wzruszeni, że jeszcze są ludzie uczciwi. Nie wiemy, kto to był, ale chcemy w ten sposób chociaż podziękować uczciwemu znalazcy.

Portfel i telefon spadły z dachu auta w różnych miejscach, więc i znalazców było kilku. Uczestnicy tej niecodziennej przygody zakończonej dowodami ludzkiej uczciwości dziękują tym wszystkim, którzy zaprezentowali tak bezinteresowną postawę. (opr. rkh)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.