Dzikie zwierzęta coraz częściej zbliżają się do terenów zamieszkiwanych przez ludzi, co rodzi pewne problemy. Dlatego też magistrat myśli nad tym, aby ich odłów zlecić którejś z organizacji pozarządowych.
Miasta coraz częściej odwiedzane są przez dzikich gości z okolicznych lasów. Wynika to między innymi z tego, iż nowe osiedla powstające na obrzeżach miast budowane są blisko ich naturalnych siedlisk. Zwierzyna w poszukiwaniu pożywienia obiera kierunek ludzkich osiedli, a to prowadzi do nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji. Problem zaczyna być zauważalny, dlatego też magistrat chce się nad nim pochylić.
– Na razie ogłosimy konkurs na przyszły rok, żeby była jakaś instytucja, organizacja, która będzie się tym zajmowała. Nie ukrywam, ze jest to pokłosie kontroli NIK-u, która zwróciła nam uwagę, że jest to rosnący problem nie tylko w Słupsku, ale i we wszystkich miastach, gdzie dzikie zwierzęta są coraz bliżej ludzi. To jest związane również z tym, że człowiek rozbudowuje się w kolejnych miejscach, gdzie wcześniej były lasy, łąki, tereny, gdzie zamieszkiwały zwierzęta, i te zwierzęta, szukając np. pożywienia, podchodzą coraz bliżej. Widzimy więc potrzebę, aby zlecić takie zadanie na zewnątrz – mówi wiceprezydent miasta Marta Makuch.
Odłowem dzikich zwierząt nie może zająć się schronisko, ponieważ zabraniają tego przepisy. Może być to ta sama organizacja, ale zlecenie musi wykonywać w ramach odrębnego zadania.
– Dzikie zwierzęta nie mogą przebywać w tym samym miejscu, co zwierzęta bezdomne, stąd osobny konkurs, bo może się okazać, że inna organizacja, która specjalizuje się w odławianiu dzikich zwierząt, będzie się tym zajmowała – mówi wiceprezydent Słupska.
Magistrat na najbliższej sesji będzie wnioskował także o zakup urządzenia pneumatycznego do podawania środków farmakologicznych na odległość. Koszt tak zwanej broni Palmera to 15 tysięcy złotych. (opr. jwb)