Sport powoli wraca do życia. W ramach rozluźnienia obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa otwarte zostały orliki, stadiony, korty tenisowe oraz boiska szkolne.
4 maja rozpoczęło się luzowanie obostrzeń związanych ze stanem epidemii. Udostępniono miejsca do uprawiania sportu na otwartej przestrzeni dla maksymalnie 6 osób plus trener. W ramach poluźnienia rygorów kwarantanny najpierw od 20 kwietnia zezwolono na bieganie, rekreację w lasach i na terenach zielonych w miastach. A jak wygląda powrót do treningów w słupskich klubach sportowych?
– Powoli się budzimy, odmrażamy – mówi Bernadeta Kopeć, prezes i trener AML. – Akademia Młodego Lekkoatlety już w lesie, już na stadionie. Jesteśmy już, mam nadzieję, na dobrej drodze do normalności. Trening ogólnorozwojowy, koordynację można robić w lesie, ale sporty i konkurencje techniczne leżały na łopatkach. Z tym naprawdę było ciężko, ale myślę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i wszelkie zaległości w treningu ogólnorozwojowym można było podgonić.
Przepisy, które narzucił rząd, co do liczby trenujących na stadionie lekkoatletycznym są sztywne. Szkoleniowcy są zdania, że na tak dużym obiekcie mogłoby trenować więcej zawodników różnych konkurencji.
– Mamy stadion wymiarowy z bieżnią 400-metrową – tłumaczy Bernadeta Kopeć. – Na jednym krańcu stadionu można trenować rzuty, po drugiej stronie jest skocznia wzwyż, rzutnia do pchnięcia kulą. Sprinterzy mogą trenować po jednej stronie stadionu a średniodystansowcy po drugiej. Można to było pogodzić, ale musimy się dostosować. Mieliśmy zacząć sezon 2 maja od startu w Kołobrzegu, ale do tego nie doszło. Zawodnicy trenowali w warunkach przydomowych. Nawet rzut oszczepem i skok wzwyż. Są ogródki i jakoś daliśmy sobie radę.
W atmosferze pandemii koronawirusa jest też dobra wiadomość z PZLA, która dotarła do Słupska.
– Terminy mistrzostw Polski wszystkich kategorii wiekowych są już ustalone na wrzesień – informuje Bernadeta Kopeć. – Dostałam potwierdzenie, że mistrzostwa w Słupsku nie są zagrożone.
Po poluzowaniu obostrzeń sportowych treningi wznowili młodzi piłkarze Salosu Słupsk.
– Po dziewięciu tygodniach pierwszy, bardzo wyczekiwany trening – mówi Rafał Mikucki, trener Salosu Słupsk. – Sytuacja w sporcie jest tragiczna, ale powoli zaczyna wracać co dobre. Teoretycznie mamy lepiej niż lekkoatleci, ale i tak przy dwudziestu zawodnikach w klubie musimy rozbić zajęcia na kilka jednostek treningowych. Na razie nie ma mowy o zgrywaniu zespołu. Chodzi tylko o podtrzymanie jako takiej formy. Tak naprawdę to nie wiemy, co jest celem naszej pracy. Ligi teraz już nie będzie, a jeśli, to daj Boże, żeby było to we wrześniu.
Z informacji przekazywanych nam przez kluby sportowe wynika, że korzystanie z obiektów sportowych wiąże się z nakładami finansowymi, które muszą ponieść kluby za każdą małą grupę trenującą. Kiedy nie było pandemii koronawirusa, była jedna opłata za całą grupę trenujących na stadionie we wszystkich konkurencjach. Z uwagi na duże koszty – przy maksymalnie sześciu zawodnikach na obiekcie – z treningów zrezygnowali piłkarze Towarzystwa Sportowego Gryf Słupsk. Za 18 zawodników rozdzielonych na trzy boiska – główne, sztuczne i boczne – klub musiałby płacić za każde boisko osobno. W najlepszej sytuacji są te drużyny, które treningi przeprowadzają na boiskach wielofunkcyjnych typu orlik. Za korzystanie z nich nie ponoszą żadnych kosztów. (opr. rkh)