Rodzice dzieci chodzących do szkół w Ustce, skarżą się na kontrole strażników, którzy sprawdzają czy dzieci mieszkają pod wskazanym adresem. Burmistrz tłumaczy, że to samowolne działania jednego z pracowników ratusza. Cała sprawa związana jest z reorganizacją oświaty.
O zajściu informują zbulwersowani rodzice uczniów z Ustki. Do ich domów mieli przychodzić strażnicy miejscy, aby skontrolować warunki mieszkaniowe dzieci zapisanych do jednej ze szkół w mieście. Ściślej kontrole dotyczyły tego, czy uczniowie zgłoszeni do klas pierwszych rzeczywiście mieszkają pod adresem znajdującym się w granicach obwodu szkoły. Na przykład sprawdzano, czy w mieszkaniach znajdują się pokoje dziecięce. Cała ta sytuacja związana jest z reorganizacją oświaty w Ustce. W listopadzie ubiegłego roku radni na wniosek burmistrza poparli uchwałę, na mocy której połączone zostały szkoły podstawowe nr 2 i 3. Oznacza to, że od września będą istnieć tylko dwie placówki.
Niepokojącymi doniesieniami zajął się także poseł Piotr Müller, który napisał interpelację poselską z prośbą o wyjaśnienie. Oświadczenie dotyczące w tej sprawie wystosował też burmistrz Ustki Jacek Graczyk. W piśmie tłumaczy, że decyzję o przeprowadzeniu kontroli samowolnie, bez jego wiedzy podjął naczelnik wydziału edukacji. Realizację tych działań urzędnik zlecił usteckiej straży miejskiej, choć nie miał do tego uprawnień i kompetencji. Burmistrz przeprosił mieszkańców, którzy poczuli się dotknięci wizytą strażników. Obiecał także, że wyciągnie konsekwencje służbowe wobec pracowników odpowiedzialnych za te działania. (opr. jwb)