Słupskie służby nie należą do tych, które szybko reagują na sygnały alarmowe zgłaszane przez mieszkańców. Szczególnie te dotyczące ubytków w chodnikach i dziur w jezdniach. Ratusz ma jedno usprawiedliwienie: brak pieniędzy.
Przysłowiowa dziura w drodze czy chodniku jest tematem powracającym niemal w każdej interwencji naszych odbiorców. Tak było w sytuacji zarwania studzienki telekomunikacyjnej przy ul. Szczecińskiej. Ogromną wyrwę oznaczono pachołkiem i przykryto starymi drzwiami. Tymczasowo, bo już następnego dnia pojawiły się ekipy remontowe właściciela studzienki i zamontowano na niej nową pokrywę.
Szkoda, że w takim tempie nie działają ekipy miejskie. Przykład tego można znaleźć po drugiej stronie tej samej ulicy. W pasie drogowym, a konkretnie w chodniku, jest potężna dziura, która utrudnia nie tylko wjazd samochodom na parking przy Papugarni, ale też zmusza do omijania jej przez pieszych i rowerzystów. Alarmujący nas telewidzowie twierdzą, że wielokrotnie wskazywali ratuszowi to niebezpieczne miejsce na tym ruchliwym pasie, ale albo nie otrzymywali odpowiedzi, albo słyszeli, że nie ma pieniędzy. Jest to o tyle dziwne, jak twierdzą, że utworzono w Słupsku fundusz chodnikowy. Tylko że on nie działa. Dlaczego? Jak można było usłyszeć podczas ostatniej nadzwyczajnej sesji, aby skutecznie go uruchomić potrzebna była emisja obligacji. (opr. rkh)