K6 INFO – LOKALNY SERWIS INFORMACYJNY REGIONU SŁUPSKIEGO

O przedwojennych lotniskach

0

W minioną sobotę w Białym Spichlerzu Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku odbył się wykład zatytułowany „Czarne krzyże nad Bałtykiem. Niemieckie lotnictwo na Pomorzu 1935-1945”. Historię kilkudziesięciu lotnisk istniejących na Pomorzu prezentował historyk lotnictwa Mateusz Kabatek.

Podczas sobotniego wykładu dowiedzieć się można było o funkcjonowaniu i znaczeniu niemieckich lotnisk i lądowisk zlokalizowanych na Pomorzu przed i w trakcie II wojny światowej. Wykład poprowadził Mateusz Kabatek, autor wydanej w 2016 roku książki „Lotnictwo w Słupsku 1912-1945”. Wśród wielu dawnych portów lotniczych niemieckiej Luftwaffe najpierw omówiono zlokalizowane w pasie od Wicka Morskiego po Świnoujście.

W dzisiejszych czasach mało kto by pomyślał, że wtedy istniało na Pomorzu około 60 lotnisk wojskowych, które były wykorzystywane przez samoloty z czarnymi krzyżami na skrzydłach, czyli samoloty niemieckiej Luftwaffe – mówi Mateusz Kabatek, historyk lotnictwa. One były wykorzystywane zarówno podczas walk z Polską w 1939 roku, jak i później podczas zwalczania alianckich wypraw bombowych w latach 1943 i 1944. Również podczas walk w 1945 roku samoloty z pomorskich lotnisk wchodziły do akcji, walcząc już z samolotami radzieckimi.

W drugiej części prelegent przypomniał między innymi o lotniskach w Lęborku, Gdyni-Babich Dołach czy Gdańsku-Wrzeszczu, którego osiedle Zaspa całe było lotniskiem. Ciekawostką były mało znane informacje o lotnisku polowym dla myśliwców w Malczkowie, niedaleko Łupawy , które działało zaledwie przez kilka dni i nie posiadało żadnej stałej infrastruktury.

Do dzisiaj przetrwało aż kilkanaście tych lotnisk – podkreśla Mateusz Kabatek. To jest sporo. Ich rola jest różna, bo nie zawsze to są nadal lotniska, aczkolwiek ich infrastruktura, która podczas wojny była wykorzystywana przez lotnictwo niemieckie, w znacznej części przetrwała do dzisiaj.

Największe zainteresowanie słuchaczy wzbudziła opowieść o dwóch lotniskach zlokalizowanych w przedwojennym Słupsku, co było wyjątkiem w porównaniu z innymi miejscowościami pomorskimi. Pierwsze, nieistniejące już dziś, funkcjonowało w rejonie dzisiejszych ulic Grottgera i Koszalińskiej, gdzie mieściły się też hangary, z których jeden przetrwał do dzisiaj. Drugie natomiast w Redzikowie, znane jako Stolp-Reitz, było przeznaczone do szkolenia pilotów myśliwskich.

Pierwsze było wykorzystywane już podczas I wojny światowej – mówi Mateusz Kabatek. Wybudowane zostało w 1916 roku i służyło jako szkoła obserwatorów lotniczych aż do zakończenia działań wojennych w listopadzie 1918 roku. Później latały z niego samoloty cywilne, pasażerskie. Słupsk miał połączenie lotnicze chociażby z Królewcem i z Berlinem. Wszystko było zrobione w bardzo przemyślany sposób, pomimo że to były lata 20. i 30. XX wieku, czyli 100 lat temu. Można było rano polecieć samolotem do Berlina i jeszcze tego samego dnia po południu wrócić do Słupska. A to wszystko za bilet, który cenowo był porównywalny z biletem na pociąg pospieszny drugiej klasy. Później, w czasach II wojny światowej to użycie lotnisk słupskich – zarówno tego przy ulicy Grottgera, jak i tego w Redzikowie – do walki.

Dużą zmorą przedwojennego lotnictwa były wypadki, do których dochodziło bardzo często. Odnotowano kilka tysięcy takich zdarzeń podczas lądowania. W tamtych czasach tylko w samym Słupsku rozbiło się dwieście samolotów. Wykład „Czarne krzyże nad Bałtykiem. Niemieckie lotnictwo na Pomorzu 1935-1945” odbył się w ramach cyklicznych, sobotnich wykładów organizowanych w Białym Spichlerzu Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. (opr. rkh)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.