K6 INFO – LOKALNY SERWIS INFORMACYJNY REGIONU SŁUPSKIEGO

Piknik u Alberta

0

17 czerwca w ośrodkach prowadzonych przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta obchodzone jest święto ich patrona. Wspólnota słupskich Alberciaków, którą tworzą osoby bezdomne, darczyńcy i przyjaciele ośrodka, zorganizowała z tej okazji świąteczny piknik.

Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, które w Słupsku prowadzi ośrodki dla osób bezdomnych, obchodziło wczoraj święto swojego patrona. Popołudniowe spotkanie w gronie podopiecznych, darczyńców i przyjaciół organizacji rozpoczęła msza święta, a po niej w przestrzeni wewnętrznego dziedzińca schroniska przy ulicy Krzywoustego zorganizowany został piknik. Były grillowane kiełbaski, ciasto i przede wszystkim przyjazna atmosfera. W ubiegłym roku słupskie koło obchodziło 30-lecie działalności, w tym roku Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta świętuje 40 lat istnienia w Polsce.

Towarzystwo powstało 40 lat temu, czyli jeszcze w okresie, kiedy komunizm rządził. Jako jedyna organizacja w Polsce przetrwaliśmy stan wojenny. Nikt nam naszej działalności nie zawiesił, bo nikt się nie doczytał, czym się zajmujemy – mówi Joanna Chudzińska, prezes słupskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. – Kiedyś nasze Towarzystwo nie nazywało się św. Brata Alberta, tylko imienia Adama Chmielowskiego, więc nikt nie skojarzył, co to była za postać, o której przez całe lata było cicho. Wąskie grono osób, najczęściej inteligencji katolickiej, kojarzyło, co to jest za Towarzystwo.

Dla osób skupionych w Towarzystwie Pomocy im. św. Brata Alberta ważny jest każdy człowiek. Misją jest służba bliźnim, którzy znaleźli się w kryzysie bezdomności. Podopieczni Towarzystwa tworzą już pewną wspólnotę.

Nie oczekujemy, żeby wszyscy kochali się nawzajem, bo każdy ma prawo kogoś nie lubić, ale to nie znaczy nie szanować. Uczymy ich szacunku do samych siebie i do innych ludzi, tak samo do pracowników i osób, które nas odwiedzają – mówi prezes słupskiego koła. – Jak widać, nikt nie jest tu niegrzeczny, niemiły, panowie siedzą przy stole, rozmawiają. Kto z kim się lubi, siedzi bliżej, tak więc nie ma jakichś scysji. Naturalnie pierwszy okres w ubiegłorocznej pandemii to była ogromna frustracja wśród mieszkańców, że nie można wyjść, nawet pochodzić w tę i z powrotem. Teraz oni doszli już jakby do wniosku, że ci, co przetrwali tych naście miesięcy w naszych placówkach, że to da radę, że można tak żyć, że my im pomożemy załatwić, co ważne. Ale nie wszyscy, bo niektórzy dopiero teraz, w tym roku wyszli do Żabki przy Grottgera, to jest rzut beretem, i byli szczęśliwi.

Gdyby życzenia zawsze się spełniały, czego życzyłaby sobie w dniu patrona wspólnota Towarzystwa Brata Alberta?

Oj, życzeń to my mamy całą masę. Na pewno takim wielkim marzeniem jest dokończenie prac remontowo-adaptacyjnych w tym obiekcie. Chcielibyśmy także wykorzystać salę gimnastyczną, która kilka lat temu nie była objęta projektem, ponieważ środki finansowe, które posiadamy, są bardzo skromne. Mamy pewien zamysł, natomiast brakuje nam zawsze na wkład własny, bo my nie prowadzimy działalności gospodarczej, tylko działalność odpłatną, czyli realizujemy częściowo zadania w formie wsparcia. Ta dotacja najczęściej jest, ale my ją przeznaczamy tylko na tę działalność, którą prowadzimy w placówkach. Nie stać nas na inwestycje. Takie środki są do wzięcia, ale zamyka nam tę perspektywę 20 procent wkładu własnego, i to nie rzeczowego czy w materiałach, tylko finansowego. My nie jesteśmy bogatym Towarzystwem, szanujemy wszystkich i wszystko. Każdy grosz jest ważny, my nie szastamy pieniędzmi, bo nam się coś podoba. Jak nam się coś podoba, to o tym marzymy, a potem te marzenia mamy – mówi Joanna Chudzińska.

Spełnienia tych marzeń życzymy wszystkim słupskim Alberciakom. (jwb)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.