K6 INFO – LOKALNY SERWIS INFORMACYJNY REGIONU SŁUPSKIEGO

Mustangi pełnej krwi

0

Już po raz czwarty w Ustce zaryczały silniki kultowych fordów mustangów. Na zlocie wielbicieli ikony amerykańskiej motoryzacji pojawiły nie tylko legendarne klasyki z lat 60., ale i młodsze odsłony tej marki.

Ford mustang to wiecznie żywa historia motoryzacji za oceanu. Wóz zaprojektowany w latach 60. ubiegłego wieku miał być na drodze odzwierciedleniem amerykańskiego snu o wolności. Bezpośrednio nawiązuje do tego nazwa samochodu, która oddaje dzikość i moc maszyny. Od chwili zjechania z taśmy montażowej mustang stał się marzeniem tysięcy kierowców. Jak wielkie jest ich uczucie do swoich aut, każdy mógł przekonać się na usteckim zlocie, na którym pojawiło kilkadziesiąt samochodów tej marki.

Idea zlotu mustangowców zrodziła się kilka lat temu w Trójmieście podczas spotkania kilku fanów tego modelu. Wybór padł na Ustkę. Od tamtego czasu regularnie co roku zjeżdżają tam mustangi. W gronie miłośników „dzikiego konia z prerii” Ustka żartobliwie nazywana jest nawet Mustką, o czym poinformował nas Przemysław Słomka, organizator zlotu.

Na promenadzie pokazano wszystkie generacje tych wyjątkowych samochodów, jednak to klasyczne, 50-letnie konstrukcje cieszyły się największym zainteresowaniem i uznaniem. Połyskujące w słońcu chromowane grille i zderzaki przyciągały uwagę przechodniów. Na osiągnięcie takiego wizualnego efektu potrzeba lat pracy i jeszcze więcej pieniędzy.

Wszystkie te samochody kupowane są na aukcjach w Stanach lub od kolekcjonerów. Mamy w klubie osoby, które specjalizują się w wyszukiwaniu takich aut i całkiem nieźle im to idzie. Ale każdy sprowadzony model wymaga przynajmniej dwóch lat pracy, aby wyglądał jak te prezentowane na zlocie. Potrzeba dużo cierpliwości, zamówień wielu części, i wszystko oczywiście zza wielkiej wody – mówi Przemysła Słomka.

Mustangi to przede wszystkim auta sportowe, toteż i moc silników musi być odpowiednia. Najsłabszy egzemplarz wystawiony na promenadzie miał 164 konie mechaniczne, natomiast najmocniejszy – ponad 800. Na pewno nie można ich nazwać autami ekonomicznymi.

W tzw. trybie „dziadek” mamy manualną skrzynię biegów i piąty bieg, który jest nadbiegiem. Jeżeli mamy szczęście, spalanie w trasie wychodzi około 9-10 litrów benzyny. Ale kiedy przejdziemy na tryb normalnej jazdy, to już można spodziewać się 15-20 litrów na 100 kilometrów – mówi Damian Cherek, właściciel forda mustanga.

Jak sami klubowicze mówią, fordy mustangi to pasja i miłość od dzieciństwa. Dla nich te samochody są bezcenne i nie na sprzedaż.

(opr. jwb)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.