Nowe rozwiązania komunikacyjne nie zawsze ułatwiają życie mieszkańcom. Są takie miejsca w Słupsku, które wymuszają na kierowcach pokonywania wielu kilometrów, by dotrzeć do celu odległego o metrów… kilkaset.
Tak zwany ring – wewnętrzna obwodnica Słupska – był inwestycją potrzebną miastu, ale też budzącą kontrowersje zarówno na etapie planowania, jak i realizacji. Ostatecznie powstał i częściowo odciążył centrum. Niektóre rozwiązania też pozostały. Wraz z kontrowersjami. Takie towarzyszą mieszkańcom ślepego odcinka osiedlowej ulicy Gałczyńskiego, której wylot znajduje się na wprost ronda Świętego Maksymiliana Kolbego. Znajduje się, ale wcale się z nim nie łączy. Oddziela ją pas ruchu pozwalający bez włączania się w ruch kołowy kontynuować jazdę ulicą Piłsudskiego. Aby włączyć się do ruchu po tym rondzie, kierowcy wyjeżdżający z Gałczyńskiego muszą skręcić w prawo właśnie na ten pas, następnie dojechać do ronda na skrzyżowaniu Piłsudskiego z Jana III Sobieskiego, zawrócić na nim i na wprost swojej ulicy do ronda dotrzeć. Dalej już mają bogactwo wyboru: mogą ruszyć w stronę Ustki, Darłowa, a nawet prostą drogą dojechać do Osiedla Niepodległości. A że przy okazji przejechali się 2,5 kilometra niepotrzebnie, kogo to obchodzi.
Powroty do domu już są prostsze i mniej paliwożerne. Można z miasta jechać przez Osiedle Niepodległości – nadkłada się wtedy niecałe 2 kilometry – albo ulicą Piłsudskiego, skręcić w Małcużyńskiego i dalej w Norwida, a po zjechaniu z ronda Generała Józefa Hallera jest się już prawie na miejscu. To tylko 1,5 kilometra więcej. Codziennie i to najczęściej po kilka razy!
Wyjazd z tej osiedlowej ulicy nastręcza też kłopotów… pieszym i rowerzystom. Aby upewnić się o możliwości bezpiecznego włączenia się do ruchu, trzeba zatrzymać się na ścieżce rowerowej i chodniku. Często więc dochodzi w tym miejscu do spięć pomiędzy kierowcami a cyklistami.
Mieszkańcy tej części miasta nie kryją, że nierzadko łamią przepisy. Szczególnie w godzinach wieczornych i małego natężenia ruchu. Jeśli droga jest wolna i w zasięgi wzroku nie widać policyjnego patrolu, to najzwyczajniej przejeżdżają przez pas rozdzielający rondo od pasa szybkiego zjazdu w ulicę Piłsudskiego. Trudno się dziwić, bo nie potrafią zrozumieć idei przyświecającej projektantom, którzy oddzielili ich od możliwości włączania się w nurt ruchu drogowego bezpośrednio z ich ulicy.