Podczas środowej nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej w Słupsku trudno było nie zauważyć nieobecności Roberta Biedronia, prezydenta miasta. Było to tym dziwniejsze, że sesja zwołana została na jego wniosek i dotyczyła spraw, których on mieni się być strażnikiem.
Środowa sesja Rady Miejskiej w Słupsku odbyła się w terminie wcześniej nieplanowanym. Niespodziewanie dla słupskiego ratusza ku końcowi zaczęły zmierzać terminy wnioskowe o dotacje. Na dodatek okazało się, że termomodernizacja nie pokryje dziur w docieplanych ścianach i dachach przedszkoli, w związku z czym konieczny stał się ich remont. Za niemałe pieniądze z budżetu miasta, którego Robert Biedroń mieni się być strażnikiem. Na to potrzebna była zgoda urlopujących – dodajmy: zgodnie z planem – radnych i prezydent postanowił im to błogie leniuchowanie przerwać. Zażyczył sobie sesji nadzwyczajnej, a sam… udał się na urlop. Takie podejście do spraw miasta, a jednocześnie lekceważący stosunek do radnych, zbulwersowały słupskich rajców. Radny Tadeusz Bobrowski nie wyobrażał sobie dyskusji o wydatkowaniu grubych milionów na gospodarowanie wodami opadowymi bez omówienia tych spraw na posiedzeniach komisji i pod nieobecność Roberta Biedronia. Radny Jerzy Mazurek z klubu Słupskiego Porozumienia Obywatelskiego poszedł jeszcze dalej i zażądał przedstawienia dokumentu poświadczającego urlop prezydenta lub jego delegację. Jeżeli takich nie będzie, radni jego klubu opuszczą salę, a to spowoduje, że nie będzie kworum. Po kilkuminutowej przerwie karta urlopowa Roberta Biedronia został przedłożona radnemu przez wiceprezydent Krystynę Danilecką-Wojewódzką.
– Wniosek o urlop jest z dnia 2 sierpnia – mówił Jerzy Mazurek, wiceprzewodniczący RM w Słupsku. – Niemniej jednak, dziwi nas jako klub radnych SPO, że prezydent zwołuje sesję, zwołuje radnych, a sam na tę sesję nie przychodzi. Jest to dla mnie niepokojący sygnał, że traktuje on radnych nieco instrumentalnie, powiedziałbym. Ale w związku z tym, że my poważnie – w przeciwieństwie do pana prezydenta – traktujemy problemy i losy miasta, gdybyśmy wyszli to postawilibyśmy w bardzo trudnej sytuacji pozostałych kolegów radnych, a przede wszystkim postawilibyśmy w trudnej sytuacji mieszkańców miasta. My jesteśmy odpowiedzialni. Przyjechaliśmy na tę sesję rezygnując z urlopów wypoczynkowych, bio0rąc dzień wolny w pracy, żeby dzisiaj ten problem rozstrzygnąć. Natomiast niezrozumiałe jest dla mnie i dla kolegów z mojego klubu to, że pan prezydent w tym czasie, kiedy ważą się losy dwóch przedszkoli, które prawdopodobnie trzeba będzie zamknąć na jakiś czas, woli spotkania w pasie nadmorskim. Panie prezydencie, to jest niepoważne. Pani przewodnicząca, zostajemy na sali.
Radnych zbulwersowało to, że w tym samym dniu, w którym decydują się sprawy wydania przez miasto grubych milionów, Robert Biedroń organizuje sobie spotkanie autorskie w niedalekiej przecież Łebie (fot. biedron leba). Na dodatek w Super Expressie ubolewa nad tym, że wakacje będzie miał dopiero w grudniu. Teraz pracuje bez wytchnienia doglądając – w tandemie z wiceprezydent Krystyna Danilecką-Wojewódzką – słupskich inwestycji (fot. biedron gierek). W kulisach rady zastanawiano się też nad tym, czy Robert Biedroń znajdzie czas na to, aby w poniedziałek wpaść do ratusza chociaż na chwilę. Musi przecież złożyć kolejny wniosek urlopowy, ponieważ czekają go następne wyjątkowo ważne spotkania (fot. biedron – ilawa). Chociaż… W dobie komunikacji elektronicznej takie sprawy można załatwić z każdego zakątka świata. Zwłaszcza, że króluje tylko w świecie wirtualnym, bo w rzeczywistym ta prezydentura wypada żałośnie. (opr. rkh)