Słupski PKS nie zamierza przywrócić połączeń dalekobieżnych z Warszawą, Łodzią, Krakowem czy Jelenią Górą. Przyczynami są ekonomia oraz pandemia, która drastycznie zmniejszyła liczbę pasażerów na tych trasach. Przewoźnik nie był też w stanie rywalizować z połączeniami oferowanymi przez PKP.
Cieszące się sporą popularnością trasy PKS-u do dużych polskich miast zostały kilka lat temu nagle wstrzymane, a następnie wycofane z rozkładu jazdy. Jeszcze przed nastaniem pandemii koronawirusa połączenia z Warszawą, Krakowem, Katowicami, Poznaniem czy Jelenią Górą stały się nierentowne. Już w roku 2018 i 2019 były one sukcesywnie likwidowane, a ostatni kurs do Warszawy miał miejsce wczesną wiosną 2020 roku. Nie bez znaczenia jest również konkurencja kolei, której oferta okazała się być ostatecznie lepszą alternatywą dla podróżnych.
– Lawinowo przybywa samochodów komunikacji indywidualnej – mówi Piotr Rachwalski, prezes PKS Słupsk. – Wiemy, że w Słupsku jest około 60 tysięcy samochodów zarejestrowanych, czyli niemal w każdej rodzinie. Ekonomia naszych dłuższych wypraw zdecydowanie spadła, ale przyczynił się jeszcze jeden czynnik. Trwa bezprecedensowy program inwestycji na kolejach. Dojazd pendolino do Warszawy zajmuje 4 godziny, a autobusem jest to minimum 8 godzin. Ciężko jest konkurować z koleją w tych relacjach.
Po dwóch latach pandemii, która dobiła transport dalekobieżny, pasażerowie, którzy jeszcze mieli nadzieję na przywrócenie tych połączeń, mogą o tym zapomnieć. Ponadto drastyczne zmniejszenie liczby pasażerów, które miało miejsce w tym czasie, doprowadziło do spadku przychodów PKS-u w niektórych miesiącach nawet o 80%. Kolejnym ciosem jest także obecność konkurencji prywatnych przewoźników na tych trasach.
– Ostro w ten rynek wszedł FlixBus ze swoją ofertą – podkreśla Piotr Rachwalski, prezes PKS Słupsk. – Również jeżeli chodzi o jakość pasażerowie wymagają taboru w lepszym stanie niż nasz, który był. Ten tabor, który obsługiwał linie dalekobieżne, już się zużył. Kupienie takiego taboru w tej chwili to jest wydatek ponad miliona złotych na autobus, co przy takich przychodach jest ekonomicznie nieuzasadnione. Zostawiamy tę komunikacja dalekobieżną przewoźnikom prywatnym. Mamy też kilka firm ze Słupska, które kursują, ale też borykają się z tymi problemami. Ekonomia jest tutaj brutalna. Mówi się, że coś powinna pomóc rozbudowa sieci dróg, ale nie w przypadku autobusów. Autobus na drodze jednojezdniowej rozkładowo nie może jechać szybciej niż 60 km/h. Ta prędkość nie będzie na tyle atrakcyjna, żeby skłonić kogoś do porzucenia samochodu czy szybszego i wygodniejszego pociągu na rzecz autobusu.
Obecnie PKS koncentruje się wyłącznie na obsłudze powiatu słupskiego i jego okolic. W tym celu pod koniec zeszłego roku zakupiono 6 nowych autobusów Iveco. W tym roku przewoźnik ma dodatkowo pozyskać jeszcze 4 busy. (opr. rkh)