Wniosek o wydanie decyzji środowiskowej w sprawie ewentualnej budowy biogazowni w granicach administracyjnych miasta złożył w ratuszu jeden z warszawskich biznesmenów. Magistrat decyzję wydał, bo musiał, ale to nie oznacza, że taka przetwórnia w tym miejscu powstanie.
Wniosek złożony został w ratuszu ok. dwóch lat temu. Dotyczy terenów będących własnością miasta, leżących w okolicy Głobina. Jak informuje wiceprezydent Marek Biernacki, taki wniosek może złożyć każdy, a urząd ma obowiązek wydać decyzję środowiskową, która mówi o tym, czy taka działalność jest na danym terenie dopuszczalna, czy nie. Nie oznacza to jednak zgody na budowę.
– Droga do biogazowni jest bardzo, bardzo daleka. I nawet gdyby inwestor nas przekonywał do tego i dowodził, że wszystko jest w porządku, to oczywiście my musielibyśmy podjąć procedurę upowszechnienia tej informacji, bo byłoby to związane z tym, że my jako miasto zgadzamy się na sprzedaż tej działki, co do której o warunki lokalizacyjne i środowiskowe wystąpił inwestor. Takiego zagrożenia dzisiaj po prostu nie ma – informuje wiceprezydent.
Marek Biernacki wprost mówi, że po pierwsze, miasto nie ma zamiaru sprzedawać tego terenu, przynajmniej na razie, a po drugie, biogazownia, której zadaniem miałaby być produkcja energii elektrycznej, w tym miejscu będzie kompletnie nieopłacalna. Jego zdaniem na tym sprawa się kończy.
(opr. jwb)