Oznakowanie słupskich ulic może niekiedy wpędzać kierowców w zakłopotanie. Bywa tak szczególnie wtedy, gdy wjeżdża się do strefy zamieszkania, ale nie wiadomo, kiedy ją się opuszcza. Podobnie jest z oznakowaniem stref ruchu.
Telefonujący do redakcji słupszczanin zwrócił uwagę na niekonsekwentne oznakowanie słupskich ulic. Jego spostrzeżenia dotyczyły przede wszystkim osiedla Zachód, ale również uliczki, która stanowi dojazd do Szkoły Podstawowej STO, nominalnie zlokalizowanej przy ulicy Zygmunta Augusta. Wjeżdża się w nią i od razu znajduje w strefie zamieszkania, czyli piesi mają pierwszeństwo, nie mają obowiązku poruszania się po chodnikach, a kierowcy nie mogą przekraczać 20 km/h. Zaparkować auto można tylko w przeznaczonym do tego miejscu. Nie można np. na chodnikach, jeżeli nie ma na nich wydzielonych miejsc postojowych. Aby mieć świadomość wjechania w strefę zamieszkania, trzeba najpierw… przebić wzrokiem gałęzie skutecznie zasłaniające informujący o tym znak. Uliczka niemal do bramy ogrodu jordanowskiego jest dwukierunkowa, ale możliwy z niej wyjazd wzdłuż placu zabaw już jednokierunkowy. Na żadnej z tych dróg nie został postawiony znak odwołujący strefę zamieszkania. Za to na końcu łącznika prowadzącego do ulicy Zygmunta Augusta oznakowanie informuje, że wjeżdżamy w strefę o dopuszczalnej prędkości do 30 km/h właśnie na ulicy Zygmunta Augusta. Ale na jakim odcinku, bo końca tej strefy także nie ma.
Niekonsekwencja w stawianiu znaków widoczna jest również w sytuacji wyznaczania stref ruchu. Wprawdzie obowiązki kierowcy w tej strefie niczym się nie różnią od tych, które nakłada na niego poruszanie się po drogach publicznych, ale istnieje pewien obowiązek spoczywający na zarządcy drogi. Jest nim wyznaczenie końca tej strefy. Wjeżdżając na osiedle Zachód od strony Legionów Polskich – w ulicę Agnieszki Osieckiej bądź Ryszarda Riedla – kierowca jest poinformowany, że znalazł się w określonej strefie. Jadąc w stronę ulicy Banacha dostrzeże też koniec tej strefy. Gorzej, gdy przyjdzie mu wjechać na ulicę Jana Kiepury, bo końca strefy ruchu nie dostrzeże. Na dobrą sprawę wyjeżdżając na ulicę Andrzeja Zauchy i jadąc dalej, wciąż będzie znajdował się w tej strefie, czyli na drogach osiedlowych, na których obowiązują ogólne przepisy ruchu drogowego.
Interweniujący słupszczanin zaproponował, by znaki sygnalizujące strefę ruchu towarzyszyły znakom o wjeździe do miasta, a odwołujące strefę przy wyjeździe z niego. Będą to znaczne oszczędności dla zarządcy dróg miejskich i łatwo będzie o konsekwencję. (opr. rkh)
DyskusjaJeden komentarz
W ZIMie o oznakowaniu decydują osoby, które chyba nigdy nie miały prawa jazdy.