Marek Zakrzewski, uzdolniony sprinter Akademii Małego Lekkoatlety Słupsk, podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy U-18 w Jerozolimie potwierdził swój wielki talent. W biegu na 100 metrów zdobył złoty medal.
Przed miesiącem Marek Zakrzewski był dumny z nowego rekordu Polski na setkę, jaki ustanowił w Białymstoku podczas Mistrzostw Polski Zrzeszenia LZS w Lekkiej Lekkoatletyce. Po miesiącu potwierdził swoją formę w Mistrzostwach Europy U-18 na Givat Ram Athletics Stadium w Jerozolimie. Wylot do Jerozolimy odbywał się z problemami.
– Na początku myśleliśmy, że to jest nasza porażka już na wejściu – wspomina Marek Zakrzewski, mistrz Europy U-18 na 100 m. – Każdy już tracił nadzieję i myśleliśmy, że nic nie uda się z tego wyciągnąć, a wróciliśmy z kilkoma medalami, a w tym dwoma złotymi. To naprawdę świetny wynik, jak na nasze początki. Jeszcze przed wyjazdem do Jerozolimy liczyłem na medal, ale po spędzeniu dwudziestu godzin na lotnisku nasze morale po prostu się zaniżyły. Wtedy zabrakło mi trochę determinacji, chociaż gdy wszedłem już w bloki poczułem, że coś może z tego wyjść. Nie poddałem się. Może trochę głową, ale po biegu eliminacyjnym i ona zaczęła pracować. Razem z trenerami zauważyliśmy, że jest nadzieja, że to zmęczenie nie przejęło nade mną kontroli. W trakcie całej rywalizacji moja przewaga nad rywalami była niebotyczna. Co chwilę ktoś do mnie podchodził, gratulował mi. Nawet moi rywale. Nie spodziewałem się, że to się tak potoczy. W finale moje wyjście z bloków, ponieważ są nowe kolce to nie jest jeszcze przeze mnie i trenera opracowane. Według niektórych, troszeczkę w blokach zostałem. Myślę, że da się jeszcze nad tym popracować.
Król europejskiego sprintu ze Słupska Marek Zakrzewski dokonał wielkiego wyczynu – pobił rekord Polski i rekord mistrzostw Europy. Dystans 100 metrów przebiegł w czasie 10,32 s. i został złotym medalistą. Drugie miejsce zajął Isak Hughes ze Szwecji (10,36), a trzeci był Niemiec Benedikt Thomas Wallstein – 10,44. Ten utalentowany słupski sprinter jest uczniem V Liceum Ogólnokształcącego im. Zbigniewa Herberta w Słupsku. Dopiero od 5 lat uprawia biegi i ma wielką szansę na złamanie granicy 10 sekund.
– Marzę o tym – mówi Marek Zakrzewski. – Niektórzy przekonują mnie, że to nastąpi, a niektórzy mówią, że nie ma na to szans, a ja szczerze wierzę, że mój trener wie, co robi, że moja kariera będzie trwała bardzo długo. Dostrzegłem też komentarze pana Mariana Woronina, który widzi we mnie swojego następcę i uważa, że na pewno zejdę poniżej 10 sekund. To dla mnie bardzo miłe. Mam nadzieję, że pan Woronin swoje przewidywania opiera na swoim doświadczeniu życiowym i że wie, co mówi. Byłoby bardzo fajnie.
Wyczyn Marka Zakrzewskiego w Jerozolimie, to historyczny triumf Polaka w biegu na dystansie 100 metrów w zawodach rangi mistrzostw Europy, od czasu złotego medalu zdobytego w 1966 roku w Budapeszcie przez Wiesława Maniaka. Powody do dumy ma szkoleniowiec złotego medalisty Tomasz Czubak, który w latach 1989 -2003 uprawiał lekkoatletykę, odnosząc w niej duże sukcesy, jak chociażby mistrzostwo świata w sztafecie 4×400 m. Nadal jest rekordzistą Polski w biegu na 400 m. z wynikiem 44,62 s. Ustanowił go w Hiszpanii podczas MŚ w 1999 roku.
– Jerozolima była celem sportowym w tym roku, więc plan chyba wykonaliśmy w stu procentach – zaznacza Tomasz Czubak, trener mistrza Europy, AML Słupsk. – Zawodnik zawsze przygotowuje się do takiej imprezy, ale nie wie ile przeciwnicy będą biegać. Od początku sezonu wiadomo było, że Marek jest w formie i trzeba było dbać o zdrowie. Mieliśmy trochę mniej szczęścia, bo cały czas z wichurą w plecy robiliśmy minima, rekordy Polski, które nie były uznawane. Tam w eliminacjach też się to przytrafiło w eliminacjach, ale półfinał i finał już było OK. Tam pokazał, na co go stać. Pokazały nogi i głowa, bo taka impreza wymaga nie tylko, żeby być mocnym fizycznie, ale i psychicznie, żeby trzy biegi z przeciwnikami wytrzymać i dobiec pierwszy do mety.
Już niedługo przed mistrzem Europy Markiem Zakrzewskim kolejne imprezy biegowe.
– Będziemy pracować nad dalszymi sukcesami – zapewnia Tomasz Czubak. – W tym tygodniu przed całą grupą już mistrzostwa Polski w Bielsku Białej. Potem jedzie na mistrzostwa świata do Kolumbii i tam będzie startował już z trochę lepszymi zawodnikami. Myślę jednak, że tegoroczny plan wykonał w stu procentach, a tam może jechać i bawić się sportem. Marek już w hali biegał 60 metrów i 200 metrów, a na stadionie 200 z wiatrem. Ja jestem zdania,. Że sprinter kompletny powinien biegać 100 i 200 metrów, a nie specjalizować się tylko w jednym dystansie. No i taki będziemy mieli cel. Myślę, że tak jak Marcin Urbaś kiedyś pokazał, że na 200 białemu będzie łatwiej.
Pozostali zawodnicy AML-u Słupsk, którzy startowali w mistrzostwach Europy, choć nie zdobyli medali uplasowali się na wysokich miejscach, jak chociażby Małgosia Miedziewska.
– Obecność w ścisłym finale to też jest sukces – zapewnia Tomasz Czubak. – Jechała tam, można powiedzieć, jako kopciuszek, a w finale „ugryzła” rywalki. Pecha miała Hania Grabowska, bo kontuzja ją wyeliminowała. Kontuzja to najgorsza rzecz dla sportowca. Gdy jesteśmy zdrowi, to możemy jeszcze walczyć, a kontuzja już to uniemożliwia. Myślę, że jako drużyna istniejąca kilka lat na mapie lekkiej atletyki i trzy osoby na mistrzostwa Europy to jest coś. Mam nadzieję, że teraz wielu ludziom przypomną się dawne słupskie sukcesy i zostaniemy docenieni na tym słupskim podwórku.
W grodzie nad Słupią narodziła się gwiazda europejskiego sprintu, w którą warto inwestować. Optymistyczne jest również to, że kolejnych chętnych do trenowania królowej sportu nie brakuje. (opr. rkh)