Niecodzienny widok skrywa miejsce pod sklepieniem kładki na rzece Słupi. To rodzaj wystawki z posegregowanymi według marek puszkami i butelkami po alkoholu. Wydaje się przy tym, że przyczyną, dla której powstają takie ekspozycje, nie jest brak koszy na śmieci.
Skrupulatnie poselekcjonowane według marki puszki i butelki po alkoholu wyglądają jak celowa ekspozycja, stanowiąca zarazem rodzaj pamiątki po spędzonych nad rzeką sielankowych chwilach. Można by pomyśleć: estetyczni śmieciarze, co nie zmienia faktu, że tuż obok stoją kosze na śmieci, z odrębnymi komorami na poszczególne frakcje, w tym plastik i szkło, więc generalnie nie byłoby problemu z odprowadzeniem tego, co zostało po napojach. O ile jednak taką wystawkę, schowaną głęboko pod kładką przy Młodzieżowym Domu Kultury, można by uznać za przypadek radosnej twórczości biesiadników, o tyle już to, co widać gołym okiem w wielu miejscach zrewitalizowanych bulwarów nad rzeką, skrzeczy prozą. Napisy wątłej treści pojawiają się na ławkach, ścianach, murkach i deskach kładek. Do tego poutykane w różnych szparach i przestrzeniach pod siedziskami zwały śmieci, pety i przeżute pestki słonecznika. Można narzekać na niedoinwestowanie systemu oczyszczania miasta, brak wystarczającej liczby koszy czy ich nietrafioną lokalizację. Ale to, co najbardziej niedoinwestowane, to niestety zwykła przyzwoitość. (jwb)